sobota, 24 czerwca 2017

Od Shadow cd Petera

Dźwignęłam się na łokciach w górę. Wzrokiem omiotłam okolicę, aż zatrzymał się on na Peterze.
— Co ja tu robię?! — wysyczałam przez zęby.
— Zabrałem cię od tego całego Dan'a. Wiesz, co on mógł zrobić?
— Szczerze? Wisi mi to.
— No ej! Pomagam ci! Nie powinnaś się na mnie złościć za dobre chęci!
— A idź...
— No to choć daj się namówić na ostatni spacer po mieście.
Wywróciłam oczami.
— Muszę wrócić do domu.
— Odwiozę cię!
— Nie! — Zaprostestowałam, podnosząc głos.
— Masz coś do ukrycia? — Peter zmrużył powieki.
Spojrzałam wymownie w sufit.
— Dobra, pójdziemy na ten spacer...
***
Po wróceniu do mieszkania, nakarmieniu hybryd i ogarnięciu się, skierowałam się do umówionego miejsca, gdzie czekał dawny znajomy.
Poprawiłam srebrne bransoletki, które za zadanie miały maskowanie kresek.
— Ładnie wyglądasz...
Prychnęłam, widząc jak wpatruje się we mnie. Bo ja wiem? Zwykła, beżowa sukienka do kolan...
— Idziesz? — zapytałam szybko. Chciałam mieć jak najszybciej spokój.
— Tak, tak, oczywiście.
Między liśćmi tańczył wiatr, przywiewając na niebo ciemne chmury. Tak!  Niech się rozpada, jak najszybciej!
W milczeniu kroczyliśmy parkowymi alejkami. W jednym uchu miałam małą słuchawkę z której wypływała muzyka, co dawało mi jakąś tam szansę na przeżycie tego momentu.
Ponieważ nikogo nie było w okolicy, zaczęłam bawić się kulkami światła.
— Właaśnie... — mruknęłam, wyciągając z jasnobrązowej  torebki kopertę. — Oddaję pieniądze. Z nawiązką.
Nawet nie patrząc na Quilla, wcisnęłam mu przedmiot.
Po chwili usłyszałam, jak przystaje.
— Skąd... Nie, nie mogę ich...
— Przydadzą ci się. — wzruszyłam ramionami. Mi i tak nie będą już potrzebne.
Wpatrzyłam się w złote kule. W tym momencie mogłam patrzeć na wszystko, byle nie na niego.
   Wtedy, gdzieś z tyłu rozległ się chrzęst kamieni. Odwróciłam dyskretnie głowę.
— Hej, gdzie celujesz tym kijkiem? — zatrzymałam się, a iskry znikły.
Facet stojący przed nami  był średniego wzrostu, ale dość napakowany. Uniosłam delikatnie brwi, gdy drżącą dłonią unosił pistolet.
Westchnęłam w myślach, zbliżając się do niego, kołysząc biodrami.
— No i po co ci to? Nie możemy się jakoś dogadać?
— zatrzymałam się obok, ocierając o napastnika.
Z jego nosa pociekła krew. Uśmiechnęłam się lekko i błysnęłam światłem prosto w jego oczy. Krzyknął, przy czym złapał się za twarz, puszczając broń. Przechwyciłam ją i bez wahania wycelowałam w tył jego głowy.

<Peter? C: >

piątek, 23 czerwca 2017

Od Petera CD Shadow

Dziewczyna leżała na moim łóżku, wciąż nie dając znaku życia od kilku godzin. Musiała dosyć sporo wypić w tej knajpce, że straciła czujność co do tabletek gwałtu. Zdecydowanie nie było to jej codzienne zachowanie w takich sytuacjach... Nigdy nie mógłbym wyobrazić sobie Shadow, która sięga po alkohol lub inne tego typu środki. Musiało wydarzyć się coś złego...
Przyjrzałem się swojej twarzy w lustrzanym odbiciu. Typowy, purpurowy siniak z którym nie pierwszy raz mam do czynienia. Westchnąłem cicho, po czym przemyłem twarz wodą. Zapowiada się - jak zwykle - ciekawa noc... Wyszedłem z łazienki, leniwie podchodząc do kanapy w czymś, co miało posługiwać jako salon. Przetarłem "zdrowe" oko dłonią, żeby już po chwili leżeć na wcześniej przygotowanej poduszce. Okryłem się kocem... Nawet miło... Słysząc jakieś krzyki dobiegające z pokoju obok, od razu wygramoliłem się spod okrycia i wparowałem do pokoju, gdzie spała Shadow. Drzwi same się za mną zamknęły...
- Peter... Chodź tu do mnie! - wyszczerzyła się, jakby zadowolona, wyciągając w moją stronę ręce.
- Nadal jesteś naćpana... - mruknąłem pod nosem, skanując ją wzrokiem.
- Smutnooo mi samej - wygramoliła się z łóżka, podchodząc do mnie. - Przytul mnie! - oparła swą głowę o mój tors.
- Shadow... Powinnaś spać... - wyszeptałem, delikatnie odsuwając ją od siebie.
- Chodź ze mną! - krzyknęła w proteście, chwytając mą rękę. - Będzie fajnie! - dodała, ciągnąc mnie za sobą w stronę łóżka...
***Tururuum... Bezwenowe wspominanie o dawnych czasach c: ***
- Po co się przejmujesz osobą taką jak ja? 
- Tak wiem co powiesz. "Marnuję tylko tlen" Mam rację?
- Nic Ci do tego... - dziewczyna spuściła wzrok w dół.
- Dlaczego jesteś taka skryta!? - podniosłem delikatnie ton. Czułem, że to konieczne.
- BO ZAWSZE MUSZE SPRZĄTAĆ PO INNYCH! - krzyknęła, odtrącając mnie od siebie jednym ruchem dłoni.
Wzięła krótki rozbieg i rzuciła się w przepaść. Me oczy mimowolnie otwarły się trochę szerzej.
- Shadow! - krzyknąłem za nią, patrząc jak spada.
***
- Shadow! - wykrzyczałem, od razu podnosząc się do pionu.
Co do cholery się ze mną dzieje... Rozglądnąłem się - jestem u siebie w domu. Nic tu nie ma, tylko zwykłe meble i wyblakłe ściany... Shadow właśnie w tej chwili nie ma ochoty się zabić i... Stanąłem na równe nogi, szybko przechodząc do drugiego pokoju. Wierciła się... Zapewne też ma jakiś zły sen. Podszedłem do jej łóżka, żeby po chwili przysiąść przy nim - naprzeciw jej twarzy. Wniknąłem w jej umysł... Całkowicie zmieniłem jej sen. Przed "ekranem" ukazywał się teraz zachód słońca. O dziwo, również tam byłem. Siedziałem obok Shadow na kocu... I ciemność... Cholera, zaczyna się budzić... Dorwałem do rąk pierwszą, lepszą gazetę leżącą na podłodze i "zanurzyłem" się w czytanie ciągów literek. 
<Shadow? R.I.P Wena ;c >

niedziela, 18 czerwca 2017

Od Laury CD Felix

- Nie jestem na przesłuchaniu - mruknęłam pod nosem, nalewając do szklanki soku. - Lepiej ty opowiedz coś o sobie - oparłam się plecami o blat, przy tym powoli sącząc zimny napój przez słomkę.
Wtedy zauważyłam jak chłopak zaczyna zionąć dziwnym, niebieskim ogniem. Czkał przy tym co kilka sekund.
- Ee? Co Ci się dzieje? - zapytałam szybko, przyglądając się ogniu.
- Czkawka - wydukał szybko, zanim znowu nie pochłonęła go ta sama czynność. - Musisz - powiedział niewyraźnie. - Mnie przestraszyć - dokończył, zatykając swe usta.
Nic to nie podziałało, a niebieski ogień wciąż wypływał przez jego palce. Co może go... - wyjrzałam za jego plecy, gdzie leżał zwykły pistolet na kulki. Podbiegłam do niego, po czym jakby nigdy nic stanęłam przed chłopakiem, a broń uniosłam do góry. Wystrzeliłam jeden z pocisków w górę. Felix od razu odskoczył na bok, o mały włos nie uderzając w stół.
- Skąd ty?! - krzyknął wyraźnie przerażony.
Czkawka najwyraźniej minęła, ponieważ przez kilka sekund ciszy nie odbiło mu się ani razu.
- Muszę być zabezpieczona przed wszystkim - uśmiechnęłam się delikatnie. - Wracając do tematu... Może to ty powiesz coś o sobie?
- Lubię popcorn - wyszczerzył się głupawo. - Co do hobby... Znam się bardzo dobrze na informatyce. Bez problemu potrafię stworzyć robota, który będzie się zachowywał jak żywy - skrzyżował ręce, przybierając dumną z siebie minę. - Teraz ty - oznajmił.
- Lubię Pringlesy, konie i filmy o westernie - przedstawiłam krótko.
- A hobby? - zapytał szybko.
- Zabijanie innych? - uśmiechnęłam się delikatnie. - A tak szczerze, to rysowanie - wzruszyłam delikatnie ramionami, odkładając kubek do zlewu.
- Pokażesz mi jakieś swoje prace? - zeskoczył z krzesła, po czym zbliżył się do mnie o kilka kroków.
- Nie - prychnęłam, krzyżując ręce. - Idź już spać dzidziusiu - złośliwy uśmiech od razu wpłynął na moją twarz.
- Kogo to nazywasz dzieckiem? Jestem starszy od ciebie! - zaśmiał się.
- Ale o wiele głupszy i mniej rozwinięty intelektualnie - wyminęłam go, od razu podchodząc do jednej z szaf.
Wyciągnęłam z górnej półki szary koc oraz poduszkę. Oba przedmioty rzuciłam na kanapę stojącą kilka metrów obok.
- Śpisz w salonie - powiedziałam na przechodniu, kierując się w stronę drzwi od swojego pokoju.
- Dzięki, dobranoc! - krzyknął za mną, wciąż mając wyraźny uśmiech na twarzy.
- Branoc.
Otworzyłam drewniane drzwi, które po lekkim odchyleniu wydały z siebie charakterystyczny dźwięk. Zamknęłam je za sobą, żeby w następnej kolejności od razu skierować się do łazienki. Będąc już w niej - spojrzałam w lustro, na swoje odbicie. Po co ja mu pomagam...? - wyszeptałam sama do siebie, opierając się dłońmi o umywalkę. - Widocznie nie potrafię żyć w samotności, tak jak niegdyś mój ojciec... - westchnęłam cicho, ściągając z siebie dżinsową katanę. Odrzuciłam ją na bok. Moje dłonie, znowu zaczęły krwawić z miejsc, z których wysuwały się moje pazury.
- Cholera... - wyszeptałam, nerwowo przemywając dłonie wodą.
Szybko dorwałam bandaż z półki... Zawsze był przygotowany w tym samym miejscu. Owinęłam nim ręce, po czym zakręciłam wodę. Zrezygnowana wyszłam z łazienki i od razu rzuciłam się na łóżko. Przymknęłam delikatnie oczy... Znowu to samo uczucie... Po co ja mu pomagam. Dlaczego pozwoliłam mu to przyjechać? Mogłam go zostawić wtedy... W końcu jest z GotG... Jeden z wrogów mniej...
- Laura, chyba ktoś podjechał pod dom - doszedł do mnie głos zza właśnie otwierających się drzwi.
Szybko poderwałam się z łóżka. Podbiegłam do okna... Rzeczywiście... Jakiś wóz właśnie zatrzymywał się kilkanaście metrów od drzwi wejściowych domu. Przedostałam się do salonu, a z kominka wzięłam broń. Podałam ją chłopakowi.
- Wiesz jak strzelać? - zapytałam, a on od razu pokiwał delikatnie głową. - Pora abyś się wykazał swoimi umiejętnościami...
- Mamy zabijać? Może oni są pokojowo nastawieni..,? - wyszeptał, przeładowując broń.
- Znam ich... Lepiej uniknąć niepotrzebnej rozmowy...
Spojrzałam na dłonie, które delikatnie ociekały krwią. Przeklęłam cicho...
- Co Ci się... - nie dokończył pytania, ponieważ uciszyłam go szturchnięciem w ramię.
- Poczekaj tutaj, nie wychodź póki... - zawiesiłam na chwilę głos. - Po prostu czekaj.
Wyszłam za drzwi frontowe od domu. Ręce schowałam za plecy, żeby nie wyglądać zbyt podejrzanie... Lampy samochodu dokładnie ukazywały moją postać.
- Rodziców nie ma w domu - powiedziałam najsłodszym tonem na jaki było mnie stać.
- Wiemy kim jesteś... - odezwał się jeden z mężczyzn, podchodząc do mnie o kilka kroków.
- Ale o co panu chodzi? - zapytałam cicho. - Mieszkam tu od niedawna i...
Wyciągnął z sakiewki broń, a dokładniej pistolet. Wystrzelił jedną kulkę w moją stronę... Niezbyt mądre zachowanie, jak na osobę "która mnie zna". Wzruszyłam delikatnie ramionami... Nic nie zrobił mi jego postrzał. Amunicja w ciągu kilku sekund wylądowała na ziemi, a moje ciało przeszło do regeneracji. Uśmiechnęłam się dumnie, a z moich pięści... Cholera, co się dzieje? Zakręciło mi się w głowie, podczas próby wysunięcia pazurów - swej jedynej broni w tym momencie. Zacisnęłam mocniej pięści... No dalej... - przyjrzałam się amunicji, która spoczywała na ziemi. Musiała być zatruta jakimś świństwem... Spojrzałam kątem oka na chłopaka, który przypatrywał się wszystkiemu z okna. Dałam mu krótki sygnał ręką.
- Proszę... - warknęłam sama do siebie.
Przymknęłam na chwilę oczy, drżącą dłonią chwytając nieśmiertelnik ojca. Kiedy ponownie je otworzyłam, ma podręczna broń była już na swoim miejscu. Zanim nie minęła minuta, niektórzy mężczyźni znaleźli się w samochodzie. Dwóch nie zdążyło uciec... Zginęły na miejscu, chcąc mnie zaatakować "ręcznie". Zanim się obejrzałam, odjeżdżali spod domu zostawiając za sobą sam kurz.
- Dobra robota... - powiedziałam w stronę chłopaka, który wciąż kurczowo trzymał pistolet w prawej ręce.
Byłam tak cholernie zmęczona... Co się ze mną działo? Nigdy dotąd nie czułam zmęczenia. Spojrzałam niewyraźnym wzrokiem na Felixa, który wciąż mi się przyglądał.
- Lau, czy wszystko okay? - zapytał, przekrzywiając pytająco głowę.
Miałam dużą ochotę odpowiedzieć "Nie", lecz w ostateczności powstrzymałam się.
- Tak, oczywiście... - wyszeptałam, ciężkim krokiem wchodząc do środka.
<Felix? Wiem, jestem dziwna c: >

Od Felixa CD Laura

- Chcesz coś do jedzenia? - spytała. Pokręciłem głową na znak zaprzeczenia.
- To znaczy, że jesteś sierotą...? - spytałem niepewnie. Wzruszyła ramionami.
- W pewnym sensie - odpowiedziała. Uśmiechnąłem się lekko.
- A wiesz, że ja też... Widzisz? Pierwsza wspólna cecha. Oboje my sieroty... - usiadłem na krześle po turecku, jak raczej nie powinno się siadać na na krzesłach, ale tak było mi najwygodniej.
- Znasz jakieś żarty, dowcipy, może nawet suchary? - spytałem, przechylając lekko głowę. No tak siedzieć w ciszy, to jakoś niemarawo. Spojrzała na mnie z powąpieniem.
- Może - odrzekła. Bez żadnych uczuć.
- Opowiedz! - krzyknąłem z szerokim uśmiechem. Przewróciła oczami. Widocznie nie miała zamiaru... Usiadłem "normalnie" i spojrzałem w blat stołu. Głupio się zrobiło... I cicho.
- Opowiesz więcej o sobie, Lauf? - spytałem w końcu.
- Jestem Laura... - wyszczerzyła przez zęby. Najwyraźniej nie lubiła przezwisk.
- To wiem, ale może coś więcej? Czym się interesujesz? Co lubisz? I te pe... - powiedziałem oskarżycielskim tonem i się zaśmiałem niczym idiota. Już po chwili czknąłem, a co za tym idzie, zianie małą ilością błękitnego ognia... Nienawidziłem tego...
<Lauf? XD>

Od Laury CD Felix

Znowu to samo uczucie - jestem zbyt poważna. W głębi duszy cicho się zaśmiałam, lecz z zewnątrz zachowałam ten sam wyraz twarzy. 
- Potrafisz dochować tajemnicy? - zapytałam cicho, skręcając w jedną z uliczek na drodze szybkiego ruchu.
- Nie mam zbyt wielu znajomych -  jego uśmiech się zmniejszył, lecz wciąż pozostał cień po nim.
- Wychowałam się w laboratorium. Nie miałam matki. Zastępowała mi nią pielęgniarka - wyznałam, podpierając głowę lewą ręką. Prawą wciąż prowadziłam samochód. - Kiedy udało mi się uciec, zostałam pod opieką tej samej kobiety. Wtedy zaczęli nas szukać ci idioci... Eh... W każdym razie, zamordowali ją w krótkim czasie. Wtedy pojawił się bon - mój biologiczny ojciec. Nazywał się Logan, lecz mówiono na niego w kilka innych sposób. Wolverine - uniosłam do góry nieśmiertelnik, który zawsze spoczywał na mojej szyi.
Chłopak już miał otworzyć usta, gdy nagle zatrzymałam samochód. Byliśmy na miejscu. Opuszczony dom, który kilka tygodni temu przywłaszczyłam sobie na stałe. Posiadał pełne wyposażenie, jak i gaz, prąd oraz pitną wodę. Wyszłam z samochodu, co w następnej kolejności zrobił Felix.
- Jesteśmy - powiedziałam krótko, wyciągając z kieszeni kluczyki.
Nie mam pojęcia co stało się z rodziną, która kiedyś tu mieszkała. Najważniejsze dla mnie było to, że miałam gdzie spędzać noce. 
- Witam w moich skromnych progach - otworzyłam drzwi, po czym weszłam do środka.
Zapaliłam światło w przedpokoju, a następnie powiesiłam plecak na jeden z wieszaków. Przeszłam dalej - do kuchni, w której jasna lampka zaświeciła się automatycznie.
- Chcesz coś do jedzenia? 
<Felix?>

Od Felixa CD Laura

Odwróciłem wzrok. Chciałem być tylko miły, a poza tym, nie lubiłem siedzieć w ciszy. Po chwili nad moją głową zapaliła się przysłowiowa lampka. Spojrzałem na Laurę z uśmiechem.
- Opowiedzieć Ci dowcip? - spytałem, a mój uśmiech nadal nie znikał. Dziewczyna tylko westchnęła, przyjąłem to jako potwierdzenie.
- Jak czują się ogórki w śmietanie? - rzekłem. Laura siedziała cicho.
- Mizernie - mówiąc to, zrobiłem ruch rękami, co niby miało być "Ba Dum Tss". Widziałem jak koleżanka lekko się uśmiecha.
- Śmieszny kawał? - spytałem jak idiota.
Wzruszyła ramionami. Spojrzałem na nią oskarżycielsko.
- Tak? Nie? - spytałem. Cisza. Założyłem dłonie na piersi i spojrzałem przed siebie.
<Laura...?>
Mia Land of Grafic