piątek, 28 kwietnia 2017

Informejszyn

Chciałam tylko wszystkich poinformować, że nie będę wstawiać opowiadań,
oraz formularzy do 06.05
Wszystko proszę wysyłać do Vane do tego czasu :3
Blog jest aktywny i liczę na pojawienie się opowiadań od was ^^

~Tsume

*od 09.05 do 18.05 mnie nie ma jakby cu :P ~ Vaneł

wtorek, 25 kwietnia 2017

Od Peter'a CD Yuki

Nie potrafię uwierzyć w to, że znaleźliśmy się w stanie wojny. Guardians of the Galaxy jest wrogo nastawione do Desert Eagles... Powstały sojusze i kolejne wrogie nastawienia. Całą tą mieszaninę wywołała próba pogodzenia się z tego co wiem od mojej siostry. Myślałem, że na ziemi mieszkają normalniejsi ludzie, niż tam.. W kosmosie...
- Gdzie idziesz? - dobiegł do mnie znajomy głos siostry, która ni stąd, ni stąd pojawiła się obok mnie.
- Boże, czy ty zawsze musisz mnie straszyć? - odetchnąłem z ulgą. - Poza tym, przecież... Jak ty mnie wyczułaś z odległości kilkunastu kilometrów? Człowieku, mieszkamy zupełnie w innych częściach Nowego Jorku! - mówiłem najciszej jak potrafiłem, aby nie obudzić jeszcze jednej dziewczyny, która śpi na górze.
- Przeczucie Rocket'a zawsze się sprawdza - mimo ciemności panującej w pokoju, dostrzegłem jak się uśmiecha. - Nie powinieneś wychodzić z domu, bo ktoś z Desert Eagles może Cię zaatakować! Peter, oni mogą się już czaić przed domem i...
- Co ty się tak o mnie martwisz? - uniosłem pytająco brwi.
"Najciszej" jak potrafiłem, wniknąłem w jej umysł. Umiejętność czytania w myślach często przydaje się w takich sytuacjach. Tym razem... O dziwo ta jasnowłosa dziewczyna nie wyczuła mojej obecności w jej głowie. Lekko zdziwiony, zagłębiłem się we wspomnieniach siostry... 
- TY JESTEŚ W CIĄŻY!? - krzyknąłem, podczas natykania się na jedną z zaskakujących informacji.
- Skąd ty... Znowu grzebałeś mi w głowie? - warknęła, krzyżując ręce.
- Z KIM!? - zdążyłem wykrzyczeć, zanim zatkała mi usta dłonią.
- Z kimś - burknęła.
- Kiedy to się stało? - powiedziałem ciszej.
- Akurat to powinno Cię najmniej interesować... WRACAJĄC! Wiesz, że Guardians of the Galaxy...
- To jest moja nazwa - uśmiechnąłem się złośliwie. - Poza tym nie zmieniaj tematu!
W jednym momencie przelustrowała mnie swym zabijającym spojrzeniem, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Strzeliłem krótkiego facepalm'a - Boże, co z tymi kobietami jest ostatnio nie - tak? - mruknąłem ubierając ciemnoczerwony płaszcz na siebie. 
***
Ciemne uliczki, co chwile witały mnie swymi mrocznymi obliczami... Nienawidziłem takich miejsc, gdyż przez nie me ciało przechodziły delikatne dreszcze. Nigdy nie lubiłem zastanawiać się dłużej niż kilka sekund nad dokładnym wykorzystywaniem ich przez innych. Wtedy zbierało mi się na wymioty. Krótko mówiąc, nocne spacery nie pasowały do mnie. Skręciłem w stronę lasu, który dzięki oświetleniu księżyca wydawał się być o wiele jaśniejszy niż drogi z latarniami. W końcu, ta droga naprowadziła mnie w okolice małego jeziorka, które nocom wyglądało przecudownie. Najwyraźniej los chciał, żeby właśnie w tym momencie pojawiła się przede mną kobieca postura. Zaciekawiony, starałem się w jakiś sposób wyostrzyć wzrok, lecz moje starania szybko poszły na marne.
- Kim jesteś? - zapytałem, zbliżając się do kobiety o kilka kroków.
- Spirit of Shining Star? - usłyszałem w odpowiedzi pytanie.
- Guardians of the Galaxy - przytaknąłem głową.
- Nazywam się Yuki Higashikuni - przedstawiła się. - A ty?
- Peter Quill - uśmiechnąłem się delikatnie. - Dobrze, że nie należysz do Desert Eagles,,, Wtedy nasze spotkanie przebiegałoby zupełnie inaczej.
- Huh? - zapytała, zapewne nie wiedząc o co mi chodzi.
- Od kiedy jesteś w klanie?
- Od... Kilku godzin?
- Aaa... No dobra! - powiedziałem, już mniej więcej wiedząc w jakiej sytuacji się znajduje. - Jeżeli nie zajmę Ci czasu, bo nie ukrywam,ta opowieść jest baardzo długa i ekscytująca... - stwierdziłem żartem. - To mógłbym Ci wyjaśnić to i owo.
<Yuki?>

Od Yuki



Dzisiejszy dzień był pełen… Przygód i wypraw. Namiary na bazę tego klanu, otrzymałam znikąd i do tego czasu, nie wiem od kogo. Zainteresowało mnie to, więc wyruszyłam na miejsce. Tsukiko, moja kitsune z chęcią wyruszyła razem ze mną, czasami niosąc mnie na sobie, kiedy byłam w formie lisa. Mieszkałam dość daleko i cały dzień zajęła mi podróż. Wreszcie dotarłam do bazy. Stanęłam przy jakimś mężczyźnie stojącym przy bramie. Szybko się przemieniłam i stanęłam przed nim.
-Słucham?- Zapytał, trzymając broń bardzo blisko siebie.
-Dostałam namiary i postanowiłam tutaj przybyć. Czy dotarłam do klanu Spirit of the Shining Star?-powiedziała kulturalnie i pokazała mężczyźnie kartkę. -Chcę do niego dołączyć.
Yuki została przepuszczona przez wejście na teren klanu. Było tutaj dla niej dość przyjemnie. Wyglądało na miłe i wypełnione dobrą energią miejsce.  Czarnowłosa dojrzała budynek, gdzie mogła się spodziewać, będzie przywódczyni. Można się było domyślić. Spokojnym krokiem weszła do pomieszczenia i się lekko uśmiechnęła.
-Witaj w klanie Spirit of the Shining Star. Kim jesteś? Domyślam się, że chcesz dołączyć?- zapytała bardzo pogodnie, a to wywołało na dziewczynie nie małe wrażenie.
-Yuki Higarashikuni. Mam 27 lat, no i masz rację. Chcę dołączyć.- powiedziała, lekko się kłaniając.
Przywódczyni się uśmiechnęła i zanotowała coś na kartkach. Spojrzała na Yuki i się do niej uśmiechnęła.
-Dobrze. Możesz mi pokazać, co umiesz?- zapytała i z ciekawością zaczęła się jej przyglądać.
Yuki się ukłoniła i lekko cofnęła. Powiedziała parę runicznych słów pod nosem, a po jej dwóch stronach pojawił się gwiezdny smok oraz lis. Miejsca, gdzie dziewczyna miała żyły, zaczęły lekko błyszczeć białym światłem. Przywódczyni zachwycona zapisała to, co przed chwilą ujrzała. Yuki znowu zaczęła szeptać pod nosem, a po chwili dusze zniknęły. Otworzyła oczy i złączyła swoje dłonie. Po chwili ustawiła swojego klona, który stał i rozglądał się. Wyglądał bardzo naturalnie. Za to prawdziwa Yuki była niewidzialna i bezgłośna. Stanęła obok przewodniczącej i znowu złączyła dłonie. Klon rozsypał się jak zamek z piasku, a Yuki uśmiechnęła się do kobiety. Lekko się wystraszyła, ale zapisała to.
-Niesamowite. Kontynuuj.-rzekła i zaczęła dalej oglądać.
Yuki znowu stanęła na środku i zaczęła ponownie mówić runiczne słowa w bardzo starym języku. Pamiętała, że chyba nazywał się Smoczym Językiem. Mimo to, był idealny do tego. Po chwili na około dziewczyny pojawiło się kilka czarnych ogników.
-Ogniki te mają zły wpływ na wrogów. Spowalnia ich, na chwilę oślepia, może osłabić.-powiedziała i dotknęła każdej z nich, aby znikły. Tak też się stało. Przywódczyni klasnęła w dłonie i zapisała wszystko.- Potrafię też leczyć za pomocą łez i ziół, umiem rozmawiać ze zwierzętami i potrafię robić parkour.-dodała jeszcze.
Przywódczymi była zachwycona. Wszystko zapisała i pokiwała głową. Spojrzała na Yuki, wstała i do niej podeszła.
-Zmiennokształtna… W kogo się zmieniasz?
Yuki uniosła głowę do góry, a po chwili stanęła w czarnej mgle. Stała się nagle czarnym lisem, który spojrzał na przewodniczącą i poruszył parę razy ogonem. Kobieta uniosła dłoń, na znak, że może wrócić do ludzkiej formy. Yuki znowu stanęła w czarnej mgle i stała się człowiekiem. Poprawiła swoje czarne włosy.
-Biorę cię Yuki. Witaj w klanie. 

***20 minut później***
Opuściłam biuro przywódczyni. Nagle, zauważyłam Tsukiko, która zlatywała właśnie na dół.
~Hej Moon. Gdzie byłaś?~zapytałam lisicę.
~W lesie. Idziemy tam?~zapytała i zaczęła skakać jak zadowolony z zabawy pies.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam z moją kitsune do pobliskiego lasu. Moon była zachwycona. Wdychała powietrze leśne. Uwielbiała ten zapach tak samo jak i ja. Poprawiłam moje czarne włosy i usiadłam na kamieniu, skrytym w cieniu drzewa. Nie lubię za bardzo słońca. Mimo to, wygodnie się usadziłam, a kitsune biegała w tą i z powrotem. Siedziałyśmy tak bardzo długo… Wreszcie zasnęłam, oparta o pień.

***Wieczór***
Obudziło mnie światło księżyca. Lekko wzdrygnęłam, bo poczułam, że prawie dotknęłam ogona mojej lisicy. Nie chciała przywoływać wspomnień. Przeciągnęłam się i poszłam szybko do pobliskiego strumyczka. Ukucnęłam przy im i obmyłam twarz. Potem poprawiłam włosy. Usłyszałam głosy, które wydobywały się z lasu. Zaczęłam bezgłośnie iść w stronę źródła dźwięku. Byłam bardzo ciekawa, kto to może być… 

<Jakiś ktoś?>

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

OD Resney CD Vane (cz.1)

Spojrzałam na swoją sojuszniczkę, krzyżując powoli ręce.
- Mam sprawę.
- Mianowicie? - otworzyła bardziej drzwi, a ja weszłam do jej domu.
- Cześć sierściuch.
- Kogo nazywasz sierściuchem?! - szop warknął, spoglądając na mnie.
- Tylko ty masz sierść i ogon, pragnę zauważyć - usiadłam, otwierając laptopa, który szybko się uruchamiał.
- Osz ty ma-
- Co tam masz? - podeszła do mnie, a ja otworzyłam jeden z plików.
- Pewnie jakieś wielkie gó... Czy to jest Varsen 21?! Skąd ty masz te plany?! - szop spojrzał mi przez ramię.
- Znalazłam te dane. Jeden z moich szpiegów mi je wysłał. Ta broń może dać nam przewagę. Może akurat nie w wojnie, ale na pewno będziemy mieli coś, w razie obrony.
- Właśnie... - Vane oparła się o ścianę - w sprawie tej wojny... Nie chciałam, byś razem z Tsu się pokłóciła... To nie było specjalnie. Też chce sojuszu pomiędzy nami, ale...
- Vane - przerwałam jej, odwracając się w jej stronę - nie wiem czemu wtedy uciekłaś od narady i chyba nie chce wiedzieć. Ale musisz zrozumieć, że wojnę trzeba wygrać, by był sojusz. Albo doprowadzić do rozejmu. Co jak się domyślasz, jest mało wykonalne... Musiałby się cud zdarzyć, ale chyba o to zadbałam - zamknęłam laptopa.
- Coś zrobiła? - Vane uniosła brew.
- A to i owo... a teraz wybacz, ale muszę iść z kimś pogadać - wstałam, biorąc laptopa.
Mam nadzieję, że Chu nie jest na mnie wrogo nastawiony...

*****

Stanęłam przed drzwiami do domu Chu. Zapukałam do drzwi, lekko poprawiając włosy. Chu otworzył drzwi i spojrzał na mnie.
- Już myślałem, że mnie znienawidzisz za ten sojusz z Tsu.
- Po pierwsze. To Desert Eagles ma wojnę z Guardians of the Galaxy, nie Traveling Stars z Spirit of Shining Star. Po drugie. Musimy zakończyć tą wojnę. Inaczej możemy mieć problemy... Nie tylko my, ale możemy narządzić wiele szkód... Musimy coś wymyślić, by zaprzestać temu szaleństwu.
- Wiem, wiem. Ale nie mam pomysłów. A teraz Tsu jeszcze mi nałożyła dodatkowe rzeczy. Nie wiem czy...
- Tutaj Tsume do Chu. Chu jesteś tam? - usłyszałam komunikator. Skrzyżowałam ręce, a ten odebrał.
- Tutaj Chu. O co chodzi?
- Widziałeś gdzieś Resney? Od tygodnia się nie ujawniła. - wywróciłam oczami i pokazałam mu gestem, by robił co chce.
- Pewnie się zaszyła w swojej kwaterze. Jak zawsze. Słuchaj, jestem zajęty. 
- Mhm... jak ją zobaczysz to mi powiedz. Muszę z nią pogadać. Bez odbioru - rozłączyła się, a ja szybko weszłam do jego domu.
- Mam złe przeczucia... 
- Nie tylko ty. Słuchaj, mamy jakiś pomysł? Bo ja średnio. Mogę generalnie spróbować Tsu trochę uspokoić, ale nie sądzę, by to dało efekty.
- Kiedyś była inna... - usiadłam na kanapie, lekko się garbiąc. 
- Resney...
- Nie było mnie, gdy mnie potrzebowała... ja... muszę coś zrobić. Nie może nikomu stać krzywda. A ja mam przeczucie, że coś się stanie - odwróciłam głowę.
- nie możesz być pewna.
- KIEDY NAPADNIĘTO NA TWÓJ KLAN TO CO?! NIE MIAŁAM RACJI!?
- To był przypa-
- Albo moment, gdy ci mówiłam, że coś się stanie Tsume?! Wciąż uważasz, że nie mogę być pewna? - warknęłam, a ten zamilkł. Wiedział, że mam rację. Wzięłam głęboki wdech, wstając. Chciałabym się mylić... ale wiem, że nigdy się nie mylę... 
- Resney, musisz się uspokoić - położył rękę na moim ramieniu - wiem, że teraz i ty masz sporo na głowie... ukrywać swój klan, zajmować się nim, pisać różne kody dla Vane...
- Przestań udawać, że mi współczujesz - spojrzałam na niego.
- Nie udaje!
- Przez tą maskę widzę twój uśmiech!
- To nie uśmiech, tylko wycięte miejsce na usta w formie uśmiechu!
- Na jedno wychodzi! - warknęłam. Wzięłam laptopa i wyszłam.


*****

Szłam przez ulicę, lekko mrucząc pod nosem. To wszystko nie wygląda najlepiej... Ta wojna, próba sojuszu... Ech... nic z tego nie wyszło. A co gorsza mam złe przeczucia. Co ja mam teraz zrobić? Mam nadzieję, że ON się dobrze spisuje. Po chwili zadzwonił telefon. Po chwili odebrałam.
- Co jest Vane?
- Tutaj Kiba.
- Oh... jak ty masz jej telefon, to mam się martwić - mruknęłam - co tym razem? Zniknęła? Uciekła? Straciła przytomność? A może was zaatakowali?
- Śpi - szybko odpowiedział, a ja lekko uniosłam brew.
- O tej godzinie? 
- Nie powiedziała ci, huh? - lekko parsknął śmiechem. Zatrzymałam się.
- CZEGO mi nie powiedziała? 
- Może niech ona sama ci po- - w tym momencie jedynie co usłyszałam to sprzeczkę.
- IDIOTO CZEMU W OGÓLE O TYM WSPOMINAŁEŚ!
- Myślałem, że jej po--
- Ugh! DAJ MI TO! - szybko usłyszałam jej zrezygnowany wdech - Resney...?
- Zdajesz sobie sprawę, że teraz ci nie odpuszczę? - uniosłam brew.
- Tak, wiem... słuchaj.. bo... ja... no...
- No mów rzesz!
- Jestem w ciąży - gdy to powiedziała, mnie aż zamurowało. Ledwo co trzymałam telefon w ręce.
- Z KIM?
- Z Kibą...
- KTO jeszcze o tym wie?
- Oprócz ciebie? Nikt.
- KIEDY to sie stało?
-  Czy to ważne?
- JAK to sie stało?
- No normalnie! Wiesz jak facet z kobietą się kochają to...
- SKOŃCZ - gwałtownie jej przerwałam. Przetarłam twarz ręką i wzięłam głęboki wdech - idę do ciebie - rozłączyłam się i poszłam w stronę domu Vane.
Ona nie ma pojęcia jak teraz jestem wkurwiona!
C.D.N Vane możesz napisać, co ona robiła w tym czasie, ale nie licz na ten idealny odpis od twojego odpisu, bo ja chce się rozpisać jeszcze xD

niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Peter'a CD Shadow

Czekałem na korytarzu w towarzystwie siostry oraz trójki zwierząt. Chodziłem w kółko, cały czas mając przed oczami najgorsze. Ten idiota mógł jej coś zrobić... - co chwilę spoglądałem na drzwi od pokoju lekarskiego, czekając aż się otworzą. Vane jak i Rocket, podpierali ścianę trzymając dwie hybrydy na smyczy. Ludzie widzieli je jako psy, więc zadecydowaliśmy, że będziemy je traktować jak psy. Widząc kroki białowłosej dziewczyny, uniosłem na nią wzrok.
- Masz - wyciągnęła w moją stronę metalowe klucze z małym, czarnym breloczkiem w kształcie serca. - To są klucze od mojego starego domu. Gdy Shadow wyjdzie ze szpitala, zabierz ją tam - wsadziła przedmiot do kieszonki od mojej kurtki.
- Jaki dom? - zapytałem, zupełnie nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Długa historia... Poza tym w moim nowym domu mieszka jeszcze jedna osoba. Akurat dzisiaj wraca, a nie mam zamiaru was wszystkich utrzymywać - wyjaśniła z wyraźnym niezadowoleniem. - Muszę się już zbierać - dodała spoglądając na mniejszego towarzysza. - Adres masz na breloczku - wręczyła mi dwie, szare smycze.
- Dziękuję... - wyszeptałem, lustrując ją podejrzliwym wzrokiem.
Dziewczyna skierowała się w stronę schodów oddalonych o kilkanaście metrów. Będąc przy nich, spojrzała na mnie przelotnie, po czym ruszyła w swoją stronę.
- Pan Wayn? - usłyszałem za sobą głos starszego lekarza.
Zwróciłem się szybko w jego stronę i przytaknąłem głową.
- Panna Charlotte znajduje jest w śpiączce farmakologicznej...
- CO!? - przerwałem mu w jednym momencie. Mówiłem, że macie obejść wszelkie usypianie i tym podobne... - warknąłem, zaciskając mocniej obie pięści.
- Było to konieczne. Pacjentka znalazła się w doprawdy krytycznym stanie. Posiada wiele obrażeń głowy, których nie leczenie zakończyłoby się śmiercią.
Chwyciłem się za głowę, siadając na stojącym obok krześle. Jeżeli tylko dorwę tego gnoja... Zabiję go, a później znajdę go w piekle i zrobię to jeszcze raz... Nie należałem do optymistów. Gdy podchodziłem do czegoś ze złym nastawieniem, po klęsce zawsze ból był mniejszy. Pewnie dlatego jeszcze nie mam całkowicie zrytej psychiki...
- Jest spora szansa na to, że z tego wyjdzie i będzie funkcjonować tak jak kiedyś - na jego usta wpłynął cień uśmiechu - Robimy co w naszej mocy, aby ją obudzić.
- Czy mogę do niej wyjść? - delikatnie uniosłem głowę zadając pytanie.
- Nic nie stoi na przeszkodzie - odpowiedział, otwierając przede mną drewniane drzwi.
Dwie hybrydy od razu wparowały do środka, a następnie rzuciły się na łóżko. Pod pierzyną leżała nieprzytomna dziewczyna z bladą twarzą. Powolnym krokiem zbliżyłem się do niej, po drodze biorąc zielony taboret do rąk. Usiadłem na nim tuż przy białym, szpitalnym łóżku.
- Nie wiem czy to słyszysz, ale... - wyszeptałem, przyglądając się jej zasuniętym powiekom. - Shadow, wielu osobom zależy na tobie. Jeżeli się nie zbudzisz, oni wszyscy będą cierpieć... - zawiesiłem głos na kilka sekund, żeby po chwili znowu zacząć. - Jesteś wolnym człowiekiem, a ja... Po raz pierwszy w życiu staram się spojrzeć na coś pozytywnie... Wierzę, że się obudzisz...
<Shadow? XD>

Od Shadow cd. Petera

Między ścieżkami na cmentarzu kluczyła dziewczynka. Miała może dziesięć lat.
   Zapłakani przyjaciele rodziny już dawno odeszli w swoje strony, a ona nadal kręciła się przy grobie osób, które się nią opiekowały.
Reil i Manon Mayer. Ona, zmarła na raka, on— samobójca. Oboje leżący w piachu. I ich adoptowana córka, która teraz z białymi kwiatami, stojąca między kamiennym nagrobkami, przed kilkoma dniami tuliła martwe ciało ojca. Nie uroniła od tego czasu nawet jednej łzy.
   Nie wierzyła, że ją opuścili na zawsze, choć dobrze znała znaczenie słowa śmierć. Miała przecież z nią do czynienia od samego początku. Najpierw bracia, teraz rodzice. Ona sama tańczy z Wieczną Ciemnością.
ー Melody?
Jasnowłosa zerknęła na wysoką, szczupłą kobietę o czekoladowych włosach z lukrecjowymi pasemkami, której kobaltowe oczy  dokładnie skanowały  dziecko. Gdyby nie jej chłodne spojrzenie, można uznać było ją za piękność.
ー  Tak, Fi? ー odparła pytaniem na pytanie, posługując się zdrobnieniem imienia. 
 ー  Wiem, że teraz jest ci ciężko, jednak muszę ci to powiedzieć. Twoja matka miała długi, a ja jestem w ciężkiej sytuacji. Nie mogę odpuścić tych kilkunastu złotych. 
ー   Mogę je spłacić! Mam w skarbonce kilkanaście monet i banknotów! ー  powiedziała.
Fiye uśmiechnęła się delikatnie.
ー   Obawiam się, że to ci nie starczy...
ー   To zarobię! Znajdę pracę!
Kobieta przygarnęła dziewczynkę w objęcia. Gdyby ktoś je obserwował, dostrzegłby chytry uśmieszek, który zakwitł na twarzy starszej z nich.



< Peter? C: >
Mia Land of Grafic