Czekałem na korytarzu w towarzystwie siostry oraz trójki zwierząt. Chodziłem w kółko, cały czas mając przed oczami najgorsze. Ten idiota mógł jej coś zrobić... - co chwilę spoglądałem na drzwi od pokoju lekarskiego, czekając aż się otworzą. Vane jak i Rocket, podpierali ścianę trzymając dwie hybrydy na smyczy. Ludzie widzieli je jako psy, więc zadecydowaliśmy, że będziemy je traktować jak psy. Widząc kroki białowłosej dziewczyny, uniosłem na nią wzrok.
- Masz - wyciągnęła w moją stronę metalowe klucze z małym, czarnym breloczkiem w kształcie serca. - To są klucze od mojego starego domu. Gdy Shadow wyjdzie ze szpitala, zabierz ją tam - wsadziła przedmiot do kieszonki od mojej kurtki.
- Jaki dom? - zapytałem, zupełnie nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Długa historia... Poza tym w moim nowym domu mieszka jeszcze jedna osoba. Akurat dzisiaj wraca, a nie mam zamiaru was wszystkich utrzymywać - wyjaśniła z wyraźnym niezadowoleniem. - Muszę się już zbierać - dodała spoglądając na mniejszego towarzysza. - Adres masz na breloczku - wręczyła mi dwie, szare smycze.
- Dziękuję... - wyszeptałem, lustrując ją podejrzliwym wzrokiem.
Dziewczyna skierowała się w stronę schodów oddalonych o kilkanaście metrów. Będąc przy nich, spojrzała na mnie przelotnie, po czym ruszyła w swoją stronę.
- Pan Wayn? - usłyszałem za sobą głos starszego lekarza.
Zwróciłem się szybko w jego stronę i przytaknąłem głową.
- Panna Charlotte znajduje jest w śpiączce farmakologicznej...
- CO!? - przerwałem mu w jednym momencie. Mówiłem, że macie obejść wszelkie usypianie i tym podobne... - warknąłem, zaciskając mocniej obie pięści.
- Było to konieczne. Pacjentka znalazła się w doprawdy krytycznym stanie. Posiada wiele obrażeń głowy, których nie leczenie zakończyłoby się śmiercią.
Chwyciłem się za głowę, siadając na stojącym obok krześle. Jeżeli tylko dorwę tego gnoja... Zabiję go, a później znajdę go w piekle i zrobię to jeszcze raz... Nie należałem do optymistów. Gdy podchodziłem do czegoś ze złym nastawieniem, po klęsce zawsze ból był mniejszy. Pewnie dlatego jeszcze nie mam całkowicie zrytej psychiki...
- Jest spora szansa na to, że z tego wyjdzie i będzie funkcjonować tak jak kiedyś - na jego usta wpłynął cień uśmiechu - Robimy co w naszej mocy, aby ją obudzić.
- Czy mogę do niej wyjść? - delikatnie uniosłem głowę zadając pytanie.
- Nic nie stoi na przeszkodzie - odpowiedział, otwierając przede mną drewniane drzwi.
Dwie hybrydy od razu wparowały do środka, a następnie rzuciły się na łóżko. Pod pierzyną leżała nieprzytomna dziewczyna z bladą twarzą. Powolnym krokiem zbliżyłem się do niej, po drodze biorąc zielony taboret do rąk. Usiadłem na nim tuż przy białym, szpitalnym łóżku.
- Nie wiem czy to słyszysz, ale... - wyszeptałem, przyglądając się jej zasuniętym powiekom. - Shadow, wielu osobom zależy na tobie. Jeżeli się nie zbudzisz, oni wszyscy będą cierpieć... - zawiesiłem głos na kilka sekund, żeby po chwili znowu zacząć. - Jesteś wolnym człowiekiem, a ja... Po raz pierwszy w życiu staram się spojrzeć na coś pozytywnie... Wierzę, że się obudzisz...
<Shadow? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz