środa, 29 marca 2017

Od Peter'a CD Shadow

Zacisnąłem mocniej pięści starając się wyrwać. Było to dosyć trudne przy uchwycie dwóch goryli za obie dłonie...
- Ejej! Paniusiu, mogę Cię prosić na słówko! - krzyknąłem w stronę kobiety, która właśnie schodziła ze schodów.
Ochrona zatrzymała się, widząc podniesioną rękę szefowej. Ze skrzyżowanymi rękami zbliżyła się ona w moja stronę. Jej mroźne, gardzące spojrzenie coraz bardziej zniechęcało mnie do jakiejkolwiek konwersacji..
- Słucham Ciebie - powiedziała stanowczo, przyglądając mi się,
- Zapłacę Ci za wszystko co do grosza, tylko zostaw ją w spokoju - zapewniłem przytakując głową.
- Skąd mam mieć pewność, że masz wystarczającą kwotę 170 tysięcy? - uśmiechnęła się dumnie pod nosem.
Przełknąłem głośnio ślinę słysząc tak wysoką liczbę. Właśnie w takich momentach nie wytrzymywałem i zabiłem potencjalnego kupca, ale w tym wypadku... Byłem pewien, że ta kobieta ma swoje znajomości i już po kilku godzinach od jej zgonu miałbym jakiś kolesi na ogonie.
- Nigdy się nie przekonasz, dopóki tego nie zrobisz - uśmiechnąłem się triumfalnie.
Szefowa okrążyła mnie, po czym wyszeptała coś do jednego ze strażników. Goryle puściły moje ręce. Już byłem wolny.
- Miło się z panią załatwia interesy - wyszczerzyłem się, ukradkiem pokazując środkowy palec w jej stronę.
- Zapraszam do mojego pokoju - wskazała ręką na drewniane drzwi.
Wciąż w towarzystwie jednego z mężczyzn ruszyliśmy we wcześniej wskazane miejsce. Uchylił on przed nami drzwi. Szybko wszedłem do środka i zasiadłem za czarnym biurkiem.
- Proszę przesłać pieniądze pod ten numer konta - podała mi karteczkę z kilkunastoma cyframi.
Uruchomiłem swą komórkę trzymaną w kieszeni. Szybko wszedłem w aplikację bankową i przepisałem ciąg numerów. "Kwota 170 tysięcy. Boże... Vane mnie zamorduje gdy tylko się zjawie w domu" - mruknąłem w myślach klikając przycisk "OK". Potwierdziłem jeszcze kilka zbędnych komunikatów, po czym z powrotem schowałem przedmiot do kieszeni.
- Już - oznajmiłem, zakładając ręce za głowę.
- Nie wierzę... - szepnęła, wpatrzona w ciąg cyferek na monitorze. - Pan...
- Dobra - podniosłem się z krzesła. - Więc teraz ma Pani się odczepić od Shadow. Pragnę dodać, iż nie będzie już ona tutaj pracować, więc może Pani zacząć szukać kogoś na zastępstwo - powolnym krokiem zacząłem się zbliżać do drzwi.
- Ale...
- Nie ma żadnych "Ale" do cholery - warknąłem bez przeszkód wychodząc przez wyjście.
"Przynajmniej ją mam z głowy"
***
Przeniosłem się dokładnie do miejsca w którym ona była. Stałem na dachu, dokładnie widząc jasną postać na jego krańcu. Wyczuwałem, że to ona... Zbliżyłem się, mając świadomość, że dziewczyny w jej wieku bez problemu mogą skoczyć z dachu. Nie mając żadnych wyrzutów sumienia... Po prostu odejdą z tego świata i tyle.
- Nie podchodź - mruknęła zapewne słysząc me kroki.
- Shadow, wiem, że pewnie strasznie to wszystko przeżywasz...
- Nie, nie wiesz - przerwała mi, jeszcze bardziej zbliżając się do krawędzi.
Przeniosłem się dokładnie przed nią. Mając przy tym za sobą centymetr od przepaści.
- Po co się przejmujesz osobą taką jak ja? - mruknęła pod nosem. - Marnuję...
- Tak wiem co powiesz. "Marnuję tylko tlen" - popatrzyłem na nią pewnym wzrokiem. - Mam rację?
- Nic Ci do tego... - spuściła wzrok, obserwując sznur aut za mną.
- Dlaczego jesteś taka skryta!? - podniosłem ton.
- BO ZAWSZE MUSZE SPRZĄTAĆ PO INNYCH! - krzyknęła, odtrącając mnie. 
Wzięła krótki rozbieg i rzuciła się w przepaść. Otwarłem szerzej oczy.
- Shadow! - krzyknąłem za nią, patrząc jak spada.
Uruchomiłem oba silniczki zamontowane w mych butach. Przełknąłem głośno ślinę i rzuciłem się za nią w dół. Przy pomocy urządzenia zdołałem dotrzeć do niej szybciej, niż ona na ziemię. Uchwyciłem ją w ramiona, po czym wylądowałem na ziemi, stawiając ją do pionu. Zdezorientowana dziewczyna spojrzała na mnie.
- Nie - zaprzeczyłem jednoznacznie. - Zrozum, że zależy mi na tobie i nie pozwolę Ci umrzeć - przytuliłem ją do siebie.
<Shadow? Tsaa.. Znowu go oleje :P >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic