***
Zagapiłam się w rozgwieżdżone niebo... Tej nocy sprawiało one wrażenie jeszcze piękniejszego niż zwykle. Kilkanaście gwiazdozbiorów mogłam dostrzec gołym okiem. Z resztą... Gdy miałam trzy lata, znałam już połowę z nich...
- A cóż to za piękna niewiasta błąka się po takich miejscach! - krzyknął do mnie czyiś głos.
Zniżyłam głowę. Przede mną stała grupka, wyraźnie pijanych mężczyzn. Dawałabym im dwadzieścia, no może dwadzieścia pięć lat. Wywróciłam oczami.
- Ta "niewiasta" posiada o wiele większe doświadczenie w walce niż ty - uśmiechnęłam się pod nosem, kładąc rękę na biodrze.
- Ojoj! Chłopcy, chyba będziemy mieli problem - dopowiedział niebieskooki blondyn, uśmiechając się zalotnie.
- Szkoda, że już nigdy nie przeczeszecie swych grzywek palcami - wyszczerzyłam się sięgając po broń.
Moja ukochana snajperka przedziurawiła głowy każdego z nich. "A mogli wyrwać tyle lasek" - uśmiechnęłam się, zadowolona z siebie.
Byłam już na przedmieściach, lecz... Wyglądały one jak centrum miasta. Mój wyczulony słuch od razu dostarczył do mnie odgłosy bójki. "Może w końcu uda mi się zobaczyć walkę, w której nie uczestniczy Rocket" - przemknęło mi przez myśl, przepychając się przez tłum ludzi.
Na miejscu napotkałam... Tego faceta z wcześniej? Z zaciekawieniem przyglądałam się jak za pomocą jednej ze swych mocy przejmuje kontrole nad mrokiem i ogniem. Po chwili z dwóch mężczyzn pozostał tylko proch i pył. Spanikowani ludzie zaczęli krzyczeć ( w szczególności kobiety i dzieci ). Wciąż obserwowałam pojedyncze ruchy znajomego. Dobrze znałam tą kombinację - usunął im pamięć. Na całe szczęście moja blokada zabezpieczyła mój umysł przed wymazaniem informacji. Mężczyzna usunął się z pola w ciemny zaułek. Dopiero gdy się odwrócił, dostrzegłam jego poranione ramię.
- Czekaj - powiedziałam, lecz mój głos został zagłuszony przez rozmowy innych ludzi.
Ruszyłam za nim. Gdy dostrzegłam jak zatrzymuje się i opiera o ścianę, dopiero wtedy przemknęło mi przez myśl - Czy dobrze robię? Wzięłam głęboki wdech, po czym podeszłam bliżej.
- Co dokładnie tam się stało? - zapytałam, opierając się o ścianę tuż obok niego.
- To znowu ty? - syknął z wyraźnym bólem, chwytając się za ramię.
- A może lepiej zatrzymać ten krwotok? - uniosłam pytająco brwi, zdejmując chustę z twarzy.
Rozłożyłam ją i bez pytania obwiązałam dookoła ramienia mężczyzny. Na początku się opierał, lecz później "pogodził się ze swym losem".
- Dlaczego się mnie tak uczepiłaś? - zapytał, nieco wyraźniejszym głosem.
- Bo w porównaniu do Ciebie dbam o swoich - skrzyżowałam ręce.
- Och i teraz czekasz na podziękowania? - prychnął, widocznie rozbawiony.
- Zgadza się - przytaknęłam głową.
- Pff... - prychnął, a na jego twarz wpłynął złośliwy uśmiech. - Chyba śnisz.
- Nie sypiam, lecz jestem pewna, że tobie przydałby się sen - stanęłam przed nim.
Przyglądałam mu się, podczas gdy on zbliżył swą twarz do mojej.
- Nie - oznajmił z uśmiechem, zbierając się na równe nogi.
Ruszył, lecz ja nie dawałam za wygraną i wciąż dotrzymywałam kroku.
- Nie zaciągniesz mnie nigdzie. Żadną siłą - włożył ręce do kieszeni.
- Zakład? - wyciągnęłam w jego stronę rękę.
<Gilbert? :3 >
- Nie zaciągniesz mnie nigdzie. Żadną siłą - włożył ręce do kieszeni.
- Zakład? - wyciągnęłam w jego stronę rękę.
<Gilbert? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz