Nienawidzę gdy to robi... - wyszeptałam sama do siebie, patrząc na lustro zawieszone tuż nad czarną komodą. Mimo wszystko, w jakiś sposób mi się to spodobało... Hola, hola!? Ty się chyba nie zabujałaś! - wrzasnęła do mnie ja we własnej osobie. Zebrałam się z podłogi i usiadłam na nieco zakurzonym fotelu. Założyłam nogę na nogę, wpatrując się w potencjalny przedmiot do zaatakowania Kiby gdy wróci.
- Ja zajmuję tą sypialnię! - wrzasnął głosy z góry.
Podniosłam się szybko z siedzenia i ruszyłam schodami na górę. Kiba, rozłożył się na najwygodniejszym łóżku jakie kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić.
- Nie ma nawet takiej opcji! Ona będzie należeć do mnie! - krzyknęłam z uśmiechem na ustach, biorąc do ręki jedną z poduszek, które były porozwalane po całym pokoju. - To jest mój dom!
- Od dzisiaj, mój też - uśmiechnął się złośliwie.
- Idę po akta i zaraz Ci udowodnię, że ten dom należy do mnie - skrzyżowałam ręce.
- Idź! - machnął ręką, przewracając się na bok. - Zajmie Ci to chwilę, więc ja za ten czas... Może się prześpię? - przymknął oczy.
Śpij, śpij... Ja tylko po coś pójdę - uśmiechnęłam się pod nosem, wychodząc z pokoju. Przeszłam dalej przez korytarz, aż dotarłam do czarnych drzwi. Uchyliłam je delikatnie, a za nimi zobaczyłam wielką łazienkę z ogromną wanną. Na samą myśl, jak przyjemnie można w niej spędzić czas uśmiech zawitał na moich ustach. Na całe szczęście ktoś pomyślał, żeby zostawić w tym domu wiaderko. Jedno, znajdowało się na wysokiej półce. Sięgnęłam po nie, po czym zbliżyłam się do wanny. Nalałam zimnej wody do pojemnika, a następnie wyciągnęłam go ze środka.
- Gdzie jesteś? - usłyszałam pytający głos Kiby.
Szybko schowałam się za drzwiami. Z uśmiechem na ustach wyczekiwałam pojawienia się chłopaka. Słysząc coraz głośniejsze kroki, uniosłam wiadro do góry.
- O kurde... Ale wanna - szepnął najwyraźniej podekscytowany.
Wszedł do środka, od razu kierując się w stronę wanny. Na szczęście, pozostałam niezauważona, dzięki czemu już po chwili na jego głowie wylądowało kilka litrów lodowatej wody. Śmiech sam wydobył się z mojego gardła.
- Osz ty...
- To ja już.. Spadam? - pomachałam mu, szybko wybiegając z pomieszczenia.
Udałam się z powrotem na dół, gdzie czekał na mnie Rocket.
- Cicho, mnie tu nie ma... - wyszeptałam.
Szop przytaknął głową, delikatnie się uśmiechając. Otworzyłam drzwi jednej z większych szaf. Na szczęście pozostała pusta... Wskoczyłam do środka, zamykając za sobą drzwiczki.
Obserwując sytuację na zewnątrz przez małą szparkę, dostrzegłam jak nieco wkurzony Kiba schodzi ze schodów.
- Gdzie jest Vane? - zapytał, trąc swoje włosy ręcznikiem.
- Nie wiem, dopiero co przyszedłem z garażu - zaprzeczył jednoznacznie głową.
<Kiba? Może się trochę pobawimy, zanim przejdziemy do rzeczy? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz