poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Vane CD Gilbert

Wciąż oddychałam ciężko, przyglądając się małej twarzyczce dziecka... Od razu przed moimi oczami pojawiły się stare zdjęcia Gilbercika, gdy był mały. Wyglądali niemalże identycznie. Westchnęłam cicho, a oczy same zaczęły mi się zamykać.
- Mały Yuri... - szepnęłam, jedynie głaszcząc jego małą główkę.
- Chyba powinna pani odpocząć - wtrąciła pielęgniarka, z delikatnym uśmiechem na ustach. - Dziecko zostanie poddane różnym badaniom, więc ma pani czas - stanęła tuż obok Gilberta.
- Tak, zaraz... - powiedziałam pod nosem, wciąż wpatrując się w zamknięte oczka dziecka.
Uniosłam delikatnie wzrok na stojącego przy łóżku mężczyznę. Był wyraźnie rozczulony, a z jego oczu zaczęły wypływać małe łezki szczęścia.
- Nie gadaj, że ryczysz... - zaśmiałam się słabo, mierząc go swoim niewyraźnym spojrzeniem.
- On jest taki... - westchnął, szukając odpowiedniego słowa. - Słodki i wspaniały! - przykucnął przy łóżku w taki sposób, aby znaleźć się na moim poziomie. - Nie wiem jak to opisać... - pogładził delikatnie dłonią główkę dziecka, niemalże identycznie, jak ja wcześniej.
- Będziesz go pilnował, gdy zasnę...? - udało mi się uwolnić jedną z rąk.
Od razu powędrowała ona w stronę policzka mężczyzny, który był cały w łzach. Otarłam go delikatnie, śmiejąc się.
- Oczywiście, że tak! - zadeklarował z widocznym entuzjazmem.
- Cii... Bo się obudzi... - przymknęłam powieki, które w tym momencie zdawały się być o wiele cięższe niż zwykle.
Nigdy w życiu bardziej nie chciało mi się spać... Pomijając fakt, że praktycznie nigdy w nocy nie potrafię zmrużyć oka. Miło znowu śnić...
***
Następnego dnia czułam się o wiele lepiej. Chociaż wciąż towarzyszyły mi lekkie zawroty głowy, potrafiłam normalnie mówić i jeść. Problem pojawiał się przy wstawaniu... Od kilku godzin byłam przykuta do łóżka, przez odmawiające posłuszeństwa nogi. Nie była to dla mnie żadna tragedia, lecz... Nieswojo czułam się, gdy pielęgniarki musiały wieść mnie na wózku do łazienki. W takich sytuacjach moja dusza dosłownie paliła się ze wstydu. 
Aktualnie siedziałam na łóżku z wyprostowanymi nogami. Na rękach, wciąż trzymałam malucha, który w tej chwili jedynie ssał pokarm z mojej piersi. Wszystko odbywało się przy uważnym spojrzeniu Gilberta, który najwyraźniej nie miał ochoty opuszczać nas nawet na chwilę. Noce oraz pory obiadowe musiał spędzać na korytarzu, lecz jak można się domyślić - nawet wtedy nic nie stało mu na przeszkodzie, aby dosłownie wkraść się na salę i skitrać gdzieś przy łóżku. Uroczo... Znowu miałam ochotę przejść się do łazienki. Cholera... Przyglądałam się maluchowi, który najwidoczniej zasnął podczas jedzenia. Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym powoli odłożyłam go do szpitalnego łóżeczka dla niemowląt, które stało przy moim łóżku. Okryłam go małym kocykiem.
- Pomóc ci? - zapytał szeptem stojący obok mężczyzna.
- Chyba dam radę... - szepnęłam, odwijając się spod kołdry. 
Powoli postawiłam swoje stopy na ziemi, po czym wyprostowałam się. "Okey, stanie mam za sobą, więc teraz kilka kroków..." - powiedziałam w myślach, wykonując pierwszy ruch. W momencie załamał mi się grunt pod nogami, a przed randką z podłogą powstrzymała mnie szybka reakcja Gilberta. Od razu przyciągnął mnie do siebie.
- Gdzie tak lecisz... - uśmiechnął się złośliwie, delikatnie pstrykając mnie w nos.
- Od zawsze lubiłam poleżeć sobie na podłodze - prychnęłam.
- Tak, tak... - zaśmiał się. - Zdradzasz mnie z panelami? - uniósł pytająco brwi, wciąż się szczerząc.
- Wiesz, że cię bardzo kocham... - wtuliłam się od razu w jego tors, z szerokim uśmiechem na ustach. - Pomożesz mi dojść do łazienki? - spojrzałam w górę, prosto w jego złote oczy.
- No skoro tak bardzo tego chcesz... - w momencie wziął mnie na ręce, podobnie jak wczoraj podczas szybkiego transportu do samochodu. 
Błyskawicznie zaczęłam się wiercić i kopać go. Nie lubiłam być noszona w TEN właśnie sposób.
- Oszalałeś!? - pisnęłam jak na zawołanie.
- Skoro tak bardzo chcesz, to mogę cię puścić - zaśmiał się, wciąż szczerząc się jak głupi do sera.
- Nie, nie, nie! Dobra, to ja już wolę tak zostać! - szybko owinęłam swoje ręce w okół jego szyi. 
Mężczyzna jedynie zaśmiał się głośno. 
- Masz bardzo słodką minę, gdy się denerwujesz lub boisz - wciąż chichocząc wypowiedział te słowa.
- Tak bardzo lubisz mi dokuczać!? - zmrużyłam oczy.
- W zasadzie, to tak... Po prostu jakaś dziwna siła mnie do tego zmusza - zamiast w łazience, wylądowałam z powrotem na łóżku przybita przez jego ręce. Zawisnął nade mną i wlepił we mnie swoje figlarskie spojrzenie.
- Zostałeś ojcem... - westchnęłam. - Już miałam pewien pomysł na prezent z okazji tego, ale... Chyba się rozmyślę - zrobiłam do niego słodkie oczka, pod nosem wciąż się uśmiechając.

<Gilbercik? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic