- Znajdziemy jakąś pomoc... - szepnąłem, opatulając ją swoim ramieniem.
- Shawn, proszę... Nie opuszczaj mnie... - wydukała, wtulając się mocniej w moją rękę,
Spojrzałem na nią z pełnym bólu wzrokiem, po czym przeczesałem jej niebieskawe włosy dłonią. "Za nic w świecie cię nie opuszczę..." - powiedziałem do siebie w myślach, robiąc kolejne kilka kroków na przód.
***
Cholera. Wtopienie się w tłum nie jest takie łatwe. Szczególnie, gdy posiadasz jako dziecko niebieską czuprynę... Nie dość, że wyglądasz jak dziwoląg, to jeszcze każdy wytyka cię palcami. Corr chyba bardzo chciała się we mnie wtopić. Wiedziałem to, gdy nie potrafiła odwrócić wzroku od swoich butów. Siedzieliśmy aktualnie na ławce, szukając jakiegokolwiek pomysłu co ze sobą zrobić.
- Hej, wy tam! - wrzasnął w pewnym momencie głos w naszą stronę.
W sekundzie uniosłem głowę. Otaczało nas kilka babek. Spośród nich wychyliło się dwóch facetów, najprawdopodobniej straż miejska, albo jakiś patrol... Wpatrywałem się w dwójkę puszystych mężczyzn z lekka zaspanym wzrokiem. Nie było tajemnicą, że tej nocy nie zmrużyłem oka. Opierająca się o moje ramię siostra dotychczas zaspana, uchyliła powieki.
- Gdzie macie rodziców? - zadał pytanie w naszą stronę, nieco się nachylając.
- Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia... - mruknąłem jedynie w odpowiedzi, powoli podnosząc się wraz z Oreo.
- Czyli, zgubiliście się? - w tym momencie miałem bardzo dużą ochotę przywalić mu prosto w łeb.
Pewnie zrobiłbym to, gdyby nie fakt, że był dwa razy wyższy, pięć razy cięższy i ze swoją siłą mógłby mną bez problemu rzucić o ścianę. Na piersi dumnie nosił dosyć charakterystyczną odznakę. "Rządowy pies" - warknąłem w myślach, śledząc go swoim zabójczym spojrzeniem. Miałem kolejne złe przeczucia. Oni na pewno mają coś wspólnego ze zniknięciem naszych rodziców.
- Nie wiemy gdzie są nasi rodzice... - szepnęła Corrinne, delikatnie unosząc wzrok na faceta.
- A... Gdzie ostatni raz ich widzieliście? - dodał o wiele przyjaźniej stojący obok niego funkcjonariusz. Wyglądał o wiele młodziej. Pewnie dopiero się uczy.
- W domu... Bo... Musieliśmy... Uc-ciec... - nie dokończyła, jedynie spuszczając wzrok z powrotem w dół.
"Dalej Shawn, musisz coś wymyślić" - warknąłem do siebie w myślach, nerwowo miętoląc w dłoni materiał kurtki.
- Rodzice nas bili, więc uciekliśmy! - wypaliłem w końcu, sam do końca nie dowierzając co właśnie powiedziałem.
Dostrzegłem kątem oka błysk w oku Corrinne, chyba coś wymyśliła.
- I dlatego mamy niebieskie włosy... Chcieli stworzyć swoje wymarzone dzieciaki, nie z tej ziemi - dowaliła, w momencie odzyskując wcześniejszą pewność siebie.
"Przepraszam mamo, przepraszam tato..." - jedynie powiedziałem w myślach, wzdychając ciężko. Nie miałem zamiaru oczerniać tak dobrych ludzi, lecz w tym wypadku sytuacja nas do tego zmusiła.
- Pójdziecie z nami... - oznajmił po kilku sekundach facet przy kości, prostując się. - Na razie pojedziemy na komendę...
"Dalej Shawn, musisz coś wymyślić" - warknąłem do siebie w myślach, nerwowo miętoląc w dłoni materiał kurtki.
- Rodzice nas bili, więc uciekliśmy! - wypaliłem w końcu, sam do końca nie dowierzając co właśnie powiedziałem.
Dostrzegłem kątem oka błysk w oku Corrinne, chyba coś wymyśliła.
- I dlatego mamy niebieskie włosy... Chcieli stworzyć swoje wymarzone dzieciaki, nie z tej ziemi - dowaliła, w momencie odzyskując wcześniejszą pewność siebie.
"Przepraszam mamo, przepraszam tato..." - jedynie powiedziałem w myślach, wzdychając ciężko. Nie miałem zamiaru oczerniać tak dobrych ludzi, lecz w tym wypadku sytuacja nas do tego zmusiła.
- Pójdziecie z nami... - oznajmił po kilku sekundach facet przy kości, prostując się. - Na razie pojedziemy na komendę...
***
Pewnie nie dla jednego ludzkiego dziecka przejażdżka radiowozem byłaby czymś wspaniałym, lecz nawet po długi namawianiu przez funkcjonariuszy, nawet nie tknąłem się żadnego ze sprzętów. Siedziałem cicho, wciąż będąc bardzo blisko swojej siostry. Nie mogłem pozwolić, żeby cokolwiek jej się stało. Aktualnie jesteśmy zdani jedynie na siebie, a jako że to ja właśnie jestem mężczyzną, chyba logiczną rzeczą jest, że powinienem chronić płeć przeciwną. Będąc w budynku, niemalże od razu poproszono nas o przejście do jakiegoś pokoju. Jak w krótkim czasie się okazało, było to pomieszczenie należące do psychologa.
- Koloryzujemy...? - spojrzałem kątem oka na siostrę, która nawet na moment nie potrafiła się ode mnie odkleić.
<Corr? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz