Leżałam na suchym pisaku tuż obok plaży.
Czułam jak moje powieki stają się coraz cięższe i praktycznie same się zamykają.
W pewnym momencie do moich oczu doszedł obraz orek, które co kilka sekund wyskakiwały z wody. Zaniepokoiło mnie to... Zachowywały się tak tylko i wyłącznie wtedy, gdy czegoś się bały.
Słyszałam jak wołają o pomoc... Zobaczyłam szarą płetwę płynące za nimi... to nie była orka to... rekin! Bez chwili zastanowienia podbiegłam do brzegu i wskoczyłam prosto do wody, po drodze zmieniając swą postać. Nienawidziłam ich... Zamordowali ważną dla mnie osobę. Machałam płetwą, najmocniej jak tylko potrafiłam. Czułam wyraźne zmęczenie, lecz mimo wszystko nie dawałam za wygraną.
Za pomocą umiejętności porozumiewania się językiem ork, przekazałam im informację, że już się zbliżam. Gdy w końcu dogoniłam bezdusznego potwora, od razu wgryzłam się w jego tylną płetwę. Stworzenie, w sekundzie odwróciło się w moją stronę i również zaatakowało. Zagryzł swe ostre zęby na jednej z mych kończyn. Szarpnął nią, po czym odpłynął w stronę mych przyjaciół. Ja, bezczynnie opadłam na dno, czując okropny ból. Spojrzałam na ranę, wciąż wydobywały się z niej mililitry czerwono-bordowej cieczy...
***
Obudziłam się, czując charakterystyczne mrowienie na skórze. Leżałam na piasku... Powoli otworzyłam oczy. Dookoła zebrał się tłum ludzi. Bez dalszego zastanowienia skierowałam wzrok na płetwę. Wciąż delikatnie krwawiło. Nie dałam rady się podnieść, albo przemienić w człowieka. Na to ostatnie może zebrałabym siły, ale tłum niepotrzebnych gapiów doniosłoby na mnie gdzie trzeba...
- Wody! - wydukałam w naturalnym języku orek.
Nikt się nie ruszył... Musiałam czekać...
***Kilkanaście minut później***
Zapewne gdybym była w 100% orką, już dawno można by było oddać mnie na sushi. Co ciekawe, moja sucha skóra jeszcze wytrzymywała żar odbijający się od słońca. Mimo wszystko, odmawiała współpracy z resztą ciała. Bolało mnie, że Ci wszyscy ludzie nie potrafili chociażby oblać mnie wodą. Jakim debilem trzeba być, żeby o czymś takim nie pomyśleć...
W końcu, po tak długim czasie jaki minął od wynurzenia, dostrzegłam przed sobą charakterystyczny cień dźwigu... Zapakowali mnie do jakiejś furgonetki... Nic więcej nie pamiętam...
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz