- Resney, czekaj! - zatrzymał mnie - o kogo ci chodzi?
- O pewnego kretyna - powiedziałam krótko i oschle. Założyłam czapkę, poprawiając soczewkę, zmieniającą kolor.Rzuciłam mu przebranie, a ten szybko założył co trzeba. Poszliśmy po zaułkach, rozglądając się. Lekko opuściłam głowę...
Mogłam coś zrobić... mogłam. Mogłam jakoś zareagować, a siedziałam z założonymi rękami jak tchórz...
- Wciąż się obwiniasz - spojrzał na mnie kątem oka. Nie patrzyłam na niego. Nie miałam odwagi... Włączyłam telefon, zaczynając coś robić na telefonie. Hige pociągnął mnie do jakiegoś zaułka i odłożył mój telefon do kieszeni.
- Nic nie mogłaś zrobić - powiedział twardym głosem. Spojrzałam na niego. Lekko odwróciłam wzrok - nie chodzi tylko o tą sytuację, prawda?
- Nie - odpowiedziałam prawie od razu. Lekko go odepchnęłam od siebie - Nie chce o tym rozmawiać. Nie w tej sytuacji. Nie teraz - skrzyżowałam ręce.
- Owszem. Teraz - powiedział groźnym tonem. Fuknęłam.
- To ja wydaję rozkazy, nie ty - przybrałam oschłego głosu. Ten wziął głęboki wdech. Wyszłam jako pierwsza z kąta, idąc przed siebie. Wyjęłam telefon, zaczynając pisać do Vane.
Vane
Nie mam pojęcia co się u ciebie dzieję, ale teraz nie możemy się spotkać.
Mam ciężkie dni... w szczególności teraz. Jak będziesz mieć czas, odpisz. Lub nie...
Jak coś nie jestem sama.
Wysłałam wiadomość, ponownie patrząc przed siebie. Wtedy go zobaczyłam. Szybko schowałam się z Hige.
- To ON - spojrzałam na blondasa najwyraźniej z zadowoloną miną. Gdy przechodził obok nas, Hige zasłonił mu usta i pociągnął do opustoszałej ulicy.
- Czy wam od... Oh. To Ty - mruknął niechętnie.
- Ty. COŚ ty jej zrobił? - warknęłam. Ten się zaśmiał.
- To i tamto...
- Tak szczerze, mam to w dupie - przygniotłam go do ściany - a teraz zrobisz to, o co cię ładnie poproszę, albo inaczej porozmawiamy, Josh.
- Mianowicie? - uniósł brew.
- Pójdziesz do Tsume i ją NA KOLANACH będziesz błagał o wybaczenie i powrót do klanu.
- A jeśli się nie zgodzi?
- To Cię zabije.
- A jak tego nie zrobię?
- To ja Cię zabiję - mój głos zrobił się mroczny. Byłam wściekła, a on miał coś do załatwienia. Ten wywrócił oczami.
- Najwyraźniej coś się stało, że mnie o to "prosisz" - spojrzał na Hige - to twój chłopak?
- Nie! - krzyknęliśmy równocześnie. Ten się zaśmiał szyderczo.
- Dobra. Pójdę do niej. I tak nie mam nic innego do stracenia.
- Ostrzegam Cię. Jak nie dotrzymasz umowy to cię znajdę I ZABIJE - podkreśliłam ostatnie słowo i go puściłam. Odszedł, jak gdyby nigdy nic.
- Wow... nie wiedziałem, że tak potrafisz.
- Mało o mnie wiesz... - spojrzałam na niego - a w sprawie tego, co chciałeś wiedzieć... Prze ze mnie mój brat zniknął. Bo nic nie zrobiłam. Bo stałam jak kołek i zamiast go powstrzymać, stałam... - zamknęłam oczy.
- Seven, zostań tu... Obiecaj mi, że nie pójdziesz mnie szukać.
- One...
- OBIECAJ MI TO.
- ... One...
- Oddaje ci dowodzenie.
...
- ONE!!! NIE! Ku*wa czemu stałam?! Czemu nic nie zrobiłam?! ONE!!
Odwróciłam się od Hige, a gdy na niego spojrzałam, uśmiechnęłam się z łzami.
- Nic mi nie będzie - po moich oczach spływały łzy, lecz miałam uśmiech na twarzy i wystawiony język.
Hige? ;33 Teraz taka sneaky peaky zmyłka, czy jest smutna czy nie xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz