czwartek, 27 lipca 2017

Od Shawna CD Corrinne

Nie mogłem spać. Cały czas o niej myślałem. Byliśmy bliźniakami - Ja i Corrinne, rodzeństwo na zawsze. Niemal identyczne rysy twarzy, kolor oczu oraz ubarwienie włosów. Wpatrywałem się w szybę, po której spływały kropelki deszczu... Chcę do Corrinne...
Usłyszałem, wyczułem, a zarazem dostrzegłem otwierające się drzwi. Za nimi stała ciocia.
- Nie chcesz nic zjeść? - zapytała cicho, jedną nogą wchodząc do pomieszczenia.
- Co z Corrinne? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Nie mam... Ona... - przysiadła na krześle, kilka metrów dalej od łóżka. - Skąd masz scyzoryk? - słysząc ostatnie słowo, automatycznie uniosłem na nią wzrok.
- Nie wiem o co chodzi - mruknąłem pod nosem, udając, że jestem zmęczony i chce mi się spać.
- Vane, chodź! - "uratował mnie" głos partnera cioci, który chyba był na dolnym piętrze.
- Jeżeli będziesz chodzić do szkoły, mogę ci podrzucić inne zabawki - powiedziała, odchodząc.
Wtuliłem się w kraniec zielonej kołdry... Nie wziąłem z domu swoich zabawek... Co będę robić przez następne kilka dni?
***Następny dzień, krótka wstawka z przedszkola***
Ciocia rozmawiała z panią, podczas gdy ja, przebierałem buty. Nie chciałem tu przychodzić. Nienawidziłem tego miejsca... To właśnie tutaj musiała się wydarzyć ta tragedia.
- Odbiorę go po obiedzie... Tuż przed leżakowaniem...
- Dobrze, dobrze...
Rozmowa dwóch kobiet tylko przelatywała mi obok uszu. Praktycznie nic nie docierało do głowy...
- Chodź Shawn, idziemy do dzieci - uśmiechnęła się w moją stronę przedszkolanka.
- Nie chcę - powiedziałem, dobrze zdając sobie sprawę z tego, że na głównej sali będą dzieci z różnych grup.
- Hej... Po przedszkolu pojedziemy do Corrinne, okay? - kolejne słowa, które nie do końca trafiły do mojej głowy.
- To ich wina... - szepnąłem pod nosem, myślami przenosząc się do sytuacji sprzed kilku godzin.
- Co masz na myśli...? - zbyłem pytanie, wbiegając do sali.
Od razu ich zobaczyłem. Moje oczy przybrały dziwnie krwisty kolor... W mgnieniu oka znalazłem się obok starszych chłopców.
- To wasza wina! - krzyknąłem, zaciskając ręce w pięści.
- Czego? - warknął jeden z nich.
- TO WASZA WINA, ŻE CORRINNE JEST W SZPITALU!  - wydarłem się, już nie mając pojęcia, czy chce mi się płakać, czy może uderzyć ich z pięści.
- Co ty gadasz maluchu? - prychnął.
- Wczoraj... To przez was... - wymruczałem pod nosem.
- A nie przez ciebie? Musiała bronić swojego głupiego braciszka...
Odsunąłem się o krok. "Moja wina...?" - zapytałem samego siebie w myślach. Odwróciłem się. Puste spojrzenia wszystkich dzieci.
- To twoja wina! - krzyknęli wszyscy, łącznie z panią, która właśnie wchodziła do sali.
- Nie... - szepnąłem, śledząc wszytko dookoła.
- To twoja wina! - powiedzieli znowu chórkiem.
- Nie! - wydarłem się.

Boisz się... To twoja wina... Przez ciebie Corrinne leży w szpitalu!

Corrinne wyszła ze szpitala. Jeździ na wózku, słabo widzi. Nie może sama funkcjonować. Do przedszkola chodzi tylko jeden, czasami dwa razy w tygodniu. Zdażają się sytuacje, gdy nie ma jej przez cały tydzień, albo nawet kilka pod rząd. Wtedy najczęściej muszę spędzać te kilka godzin samotnie... Często rodzice muszą jeździć z siostrą gdzieś daleko. Wtedy zostaję u cioci. Wszystko się zmieniło... Praktycznie w ogóle nie rozmawiam z siostrą. Nie mam z nią relacji takich jak kiedyś. Oddaliśmy się od siebie. Nie widujemy się... Spełniły się moje najgorsze sny.
***
Noc. Nie potrafiłem zasnąć. Ciągle męczyły mnie myśli i wizje. Tak. Cały czas miałem przed sobą ten moment. Moment upadku, który całkowicie zniszczył życie siostry, a po części rowież moje.
- To moja wina... - wyszeptałem pod nosem, patrząc na jasne lampki, które wisiały mi nad głową.
- Co? - zamarłem słysząc głos siostry. Podniosłem się. Siedziała oparta o ścianę przy swoim łóżku. Był w końcu środek nocy... Myślałem, że śpi.
- Dlaczego nie śpisz? - kontynuowałem pierwszą, tylko i wyłącznie naszą konwersację od jakiś kilku tygodni.
- Co miałeś na myśli, mówiąc, że to twoja wina?
Zapadła chwila ciszy. Nie wiedziałem co powiedzieć... Ona... Tamten kamień...
- To przeze mnie teraz nie chodzisz! - wyznałem to, co od kilku miesięcy trzymałem tylko w swojej głowie. - To moja wina, że nie potrafiłem ciebie wtedy obronić! - krzyknąłem. - Gdybym nie stchórzył, nadal byś chodziła!
<Corrinne?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic