- Shawn, miażdżysz mi płuca... - wydusiłam. Speszył się i odsunął.
Zerknęłam na rodziców. Szeroko się uśmiechali, choć ich oczy były rozszerzone ze zdumienia.
- Widzisz? Mówiłem, że zaczniesz chodzić, nim pierwszy listek spadnie z tego drzewka! - zawołał tata, jako pierwszy się otrząsając i łapiąc w ramiona. Blado się uśmiechnęłam, wdychając jego zapach.
Cieszę się, że jest szczęśliwy.
- I tak mam focha za ten szalik. - mruknął Shawn, w połowie jedzenia tortu. Zaśmiałam się krótko, rozwalając mu dłonią fryzurę.
Byłoby wspaniale, gdyby wszystkie dni były tak radosne...
- Cieszycie się, że będziecie chodzić do szkoły?
Mój widelczyk zastygł na sekundę w bezruchu.
- Tak. - powiedziałam jedynie. Od razu miałam złe scenariusze w głowie.
Zerknęłam na brata. Bałam się, że w szkole także się nie odnajdzie. On jednak się teraz cieszył, zapewne myśląc, że zostawi tamtych. Ale.. Przecież z niektórymi możemy trafić do klasy, tak?
- Pójdziemy na spacer? - zapytała mama.
Kiwnęliśmy niepewnie głowami. Szybko każdy dokończył ciasto. Ubrałam buty i stałam pod drzwiami, niepewnie stąpając. Dziwnie się czuję, chodząc, a nie jeżdżąc na wózku.
- Nigdzie nie pójdę bez mojego szalika! - buntował się Shawn, nawet, gdy już byliśmy na zewnątrz.
< Shawn? >
Zerknęłam na rodziców. Szeroko się uśmiechali, choć ich oczy były rozszerzone ze zdumienia.
- Widzisz? Mówiłem, że zaczniesz chodzić, nim pierwszy listek spadnie z tego drzewka! - zawołał tata, jako pierwszy się otrząsając i łapiąc w ramiona. Blado się uśmiechnęłam, wdychając jego zapach.
Cieszę się, że jest szczęśliwy.
- I tak mam focha za ten szalik. - mruknął Shawn, w połowie jedzenia tortu. Zaśmiałam się krótko, rozwalając mu dłonią fryzurę.
Byłoby wspaniale, gdyby wszystkie dni były tak radosne...
- Cieszycie się, że będziecie chodzić do szkoły?
Mój widelczyk zastygł na sekundę w bezruchu.
- Tak. - powiedziałam jedynie. Od razu miałam złe scenariusze w głowie.
Zerknęłam na brata. Bałam się, że w szkole także się nie odnajdzie. On jednak się teraz cieszył, zapewne myśląc, że zostawi tamtych. Ale.. Przecież z niektórymi możemy trafić do klasy, tak?
- Pójdziemy na spacer? - zapytała mama.
Kiwnęliśmy niepewnie głowami. Szybko każdy dokończył ciasto. Ubrałam buty i stałam pod drzwiami, niepewnie stąpając. Dziwnie się czuję, chodząc, a nie jeżdżąc na wózku.
- Nigdzie nie pójdę bez mojego szalika! - buntował się Shawn, nawet, gdy już byliśmy na zewnątrz.
< Shawn? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz