Kiedy tylko Vane zniknęła z mojego zasięgu wzroku, poczułem niewielki niepokój. Co na to poradzę, że kiedy tylko dziewczyna jest ode mnie oddalona, to martwię się o nią...?
Westchnąłem cicho i po chwili wycofałem się w głąb domu. Muszę sobie znaleźć jakieś zajęcie, na jakiś czas... Może zacznę zbierać znaczki? Nie... Muszę iść do baru i się napić... Trzeba to jeszcze raz wszystko przemyśleć, a do tego konieczne było poukładanie moich myśli.
Podszedłem do wieszaka i ściągnąłem z niego, swój czarny płaszcz, po czym wyszedłem z domu, następnie zamykając drzwi na klucz.
~~*~~
Minął tydzień odkąd ostatni raz widziałem Vane. Czy się martwiłem? Bardzo. Dlatego dzisiejszego dnia postanowiłem do niej wpaść, pod pretekstem ważnej rozmowy lub po prostu powiem, że chcę z nią wyjść na miasto, ale tak naprawdę zabiorę ją na ryby.
Zadowolony ze swojego pomysłu, poszedłem do garażu i spakowałem do bagażnika mojego, czarnego, sportowego samochodu, dwie wędki, a także niezbędny na łowienie sprzęt.
Kiedy byłem już gotowy, wsiadłem do auta i ruszyłem pod dom Vane, co nie zajęło mi zbyt długo.
Dopiero gdy stanąłem pod drzwiami, zacząłem rozmyślać co mam powiedzieć, jeśli otworzy mi Rocket, lub Kiba. Westchnąłem cicho i wzruszyłem ramionami, pukając w końcu w drzwi. Na szczęście w progu po chwili stanęła Vane, która spojrzała na mnie trochę zaskoczona.
- Dzień dobry, dziewczynko. - uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
- Cześć... - odwzajemniła gest, patrząc na mnie badawczo.
- Jak tam samopoczucie? Dalej cię boli brzuch?
- Nie.. Już mniej... - odwróciła ode mnie wzrok. - Co cię tu sprowadza?
- Zapraszam cię na miasto. - wyszczerzyłem się, poruszając brwiami, na co dziewczyna prychnęła cicho.
- Daj mi chwilę, tylko się przebiorę. - zniknęła za drzwiami, a ja cierpliwie czekałem.
Stojąc tak sobie, wywnioskowałem, że Vane jest sama w domu. Czy ona nie czuje się tu jak w więzieniu...? Nie mógłbym tak ciągle siedzieć, siedzieć i nic nie robić...
- Już jestem! - krzyknęła zamykając za sobą frontowe drzwi.
- Okej. - zerknąłem dyskretnie na jej brzuch i zaprowadziłem ją w stronę samochodu, otwierając jej drzwi od strony pasażera.
Po jakimś czasie drogi, skręciłem w przeciwną stronę niż do miasta, przez co dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, tym, że obraliśmy inny kurs.
- Gdzie ty mnie wieziesz? - mruknęła podejrzliwie, marszcząc przy tym brwi, więc nie potrafiłem ukryć rozbawienia i zaśmiałem się głośno.
- Niespodzianka... - zachichotałem, puszczając w jej stronę oczko, a widząc jej naburmuszenie, znowu się zaśmiałem.
Po godzinie jazdy samochodem, zaparkowałem w pobliżu widocznego już dość dużego jeziora.
- Znowu woda? - Vane skrzywiła się. - Nie mam stroju...
- Nie będzie się kąpać, głuptasie... - pstryknąłem ją w nos i wysiadłem z auta, kierując się do bagażnika.
- Więc co? - dziewczyna poszła w moje ślady i stanęła obok mnie, kiedy akurat otwierałem bagażnik. - Wędki? - zamrugała zaskoczona. - Będziemy łowić?
- Bingo! - uśmiechnąłem się szeroko i wziąłem się za wyciągnięcie i rozłożenie sprzętu w odpowiednim miejscu.
- Ale ja nie jestem w tym dobra... - jęknęła niezadowolona, patrząc jak rozkładam krzesełka na małym pagórku, blisko wody. - Nawet nie potrafię poprawnie zarzucić!
Pokręciłem rozbawiony głową i podałem jej już rozłożoną wędkę.
- Spokojnie... Wszystko ci wytłumaczę, a teraz stój chwilę nie ruchomo... - wyjąłem z pudełeczka robaka, którego nabiłem na haczyk. Kątem oka zauważyłem jak Vane krzywi się na ten widok. - Okej, a teraz słuchaj....
Zacząłem jej wszystko tłumaczyć. Od odblokowanie wędki po poprawne zarzucenie. Pokazałem również jak sam zarzucam, po czym dałem dziewczynie spróbować. Stanąłem za nią i ustawiłem jej dłonie w odpowiednich miejscach.
- A teraz przytrzymaj żyłkę... - szepnąłem jej do ucha, śledząc dokładnie każdy jej najdrobniejszy ruch.
W tym momencie jednak, Vane się zawstydziła i odskoczyła ode mnie gwałtownie. Już prawdo podobnie chciała na mnie coś krzyknąć, ale uciszyłem ją, przykładając palec do ust.
- Ryby spłoszysz... - uśmiechnąłem się złośliwie i przyciągnąłem ją do siebie. - Dobra... Najpierw rzucimy zanętę. - podałem dziewczynie kawałek rozmoczonego chleba, który po chwili wrzuciła do jeziora.
W tym samym czasie, delikatnie podwinąłem jej koszulkę i posmyrałem ją po biodrze, oczywiście po chwili oberwałem w łeb i zaprzestałem swoich czynów.
- To próbujemy jeszcze raz zarzucić? - zadałem pytanie, wciąż obejmując Vane w pasie.
<Vane? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz