sobota, 19 sierpnia 2017

Od Gilberta CD Vane

Westchnąłem cicho, słysząc jej pytanie i podniosłem się, odwracając od dziewczyny wzrok.
- Jestem tego świadom, Vane... - przeczesałem dłonią włosy i koniec, końców usiadłem na krzesełku, chwytając wędkę. - Nie leż tak na ziemi bo się przeziębisz...
Dziewczyna prychnęła cicho i niechętnie wstała i usiadła na swoim krześle.
Nie spodobało mi się to jej pytanie, ale przecież nie powiem jej, że mam w dupie jej chłopaka, który pewnie nawet nie potrafi się nią porządnie zająć...
- Chcesz łowić? - podrapałem się po lekkim zaroście, a widząc jej potwierdzenie w postaci skinięcia głowy, podałem dziewczynie sprzęt.
Po chwili przygotowałem przynętę i sprawnie zarzuciłem, słusząc charakterystyczny plusk wody. Siedzieliśmy w ciszy, ja obserwowałem spławik, a Vane studiowała budowę wędki, chyba szykując się do zarzucenia. Zmrużyłem powieki, rozmyślając nad naszą aktualną sytuację. Nie była zbyt ciekawa... Jeszcze zaraz się okaże, że zakochałem się w Vane. Lepiej żeby tak nie było... Ona ma chłopaka i jedyne co nas łączy głębszego to dziecko w jej brzuchu...
Westchnąłem cicho, przegryzając wargę. Chyba jestem już za stary na zakochywanie się. Nie chcę jej niszczyć związku, bo życie po części już zniszczyłem tym, że ją zapłodniłem. Wydaję mi się, że kocha Kibę i to mi wystarcza... Cieszę się jej szczęściem i tyle... Cholera... Chyba naprawdę się powoli zadurzam...
- Bardzo ładna dziś pogoda, czyż nie? - dziewczyna zagadnęła, na co ja zaskoczony spojrzałem na nią.
Zamrugałem kilka razy i uniosłem jedną brew.
- Słucham...? - burknąłem pod nosem, wracając do obserwowania spławika.
- Wiesz, że czasie Igrzysk Olimpijskich w Vancouver 7 tys. sportowców zużyło w dwanaście dni 100 tys. darmowych prezerwatyw zapewnionych przez wioskę olimpijską?
Zmarszczyłem brwi, patrzącna dziewczynę zdezorientowany.
- Albo, że CIA zastanawiało się nad zrzucaniem nad Rosję kondomów w rozmiarze XL opisanych jako M. Miało to wpłynąć negatywnie na morale rosyjskiej armii? - zaczęła paplać bez sensu.
Parsknąłem śmiechem, nie mogąc wytrzymać jej gadaniny.
- Proszę nic już nie mów...! - zakryłem usta dłonią, lejąc ze śmiechu.
Dopiero po kilku minutach uspokoiłem się i odetchnąłem cicho.
- Czasem ciebie nie ogarniam... - podniosłem z ziemi, moją mokrą koszulkę, która spadła podczas gdy ja zwijałem się ze śmiechu. - O matko... Ale się uśmiałem... To było niezłe...
Zerknąłem na Vane, która w skupeniu, wykonywała zamach wędką, ignorując najwyraźniej moje wielkie rozbawienie. Nawet nie wiem ile tak na nią patrzyłem, obserwując każdy drobny element jej twarzy. Jednak musiałem przerwać swoje podziwianie widoczków, gdyż dziewczyna poderwała się z krzesła, które upadło na ziemię z łomotem. Wyrwany niczym z transu, zamrugałem kilka razy powiekami i szybko doskoczyłem do Vane, która ciągnęła wędkę do siebie, kręcąc ciągle kołowrotkiem. Chwyciłem za sprzęt dziewczyny i pomogłem jej wyławiać tą wielką sztukę, która tak pięknie nabiła się na haczyk.
Muszę przyznać, że łatwo z tym bydlaiem nie było...
- No dobra... Teraz go tylko usmażyć... - westchnąłem kucając przy dużym karpiu.
Wyjąłem z kego paszczy haczyk i wrzuciłem go do wiaderka, wypełnionego wodą.
- Czy można to uznać za idany połów? - zapytała dziewczyna, obserwując pływającą rybę.
- Oczywiście, że tak! - uśmiechnąłem się do niej szeroko. - Niezła sztuka. Dobra robota. - poczochrałem ją po włosach, wciąż szczerząc się jak głupi do sera.

<Vane? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic