środa, 30 sierpnia 2017

Od Gilberta CD Vane

Nie no.... Zaraz padnę... Serio poszła się upić na miasto? Nie tego się po niej spodziewałem. Do tego nie chcę się przyznać, iż spożywała alkohol i wymiguje się tym, że jadła jakieś pyszne lody. Jakoś nie chce mi się wierzyć... Jak w ogóle można upić się lodami? Bez przesady...
- Jesteś nawalona w trzy dupy.... - mruknąłem patrząc na dziewczynę, która jak gdyby nic, bujała się na moich kolanach. - Lepiej się przyznaj co piłaś...
Vane zmarszczyła brwi i nagle złapała mnie za podbródek, unosząc go delikatnie do góry.
- Lody jadłam.... - uśmiechnęła się szeroko i zaczęła się głośno śmiać. - O! Jeszcze więcej Gilbercików!
Westchnąłem ciężko i zsadziłem białowłosą z kolan, na co zareagowała głośnym jękiem niezadowolenia. Zignorowałem to i poszedłem spokojnie do kuchni, gdzie zacząłem nastawiać ekspres do kawy, wyciągając przy tym kubek z szafki. Nie wiedziałem, jak mam ją ogarnąć, więc postanowiłem przygotować dla niej kawę, może chociaż trochę zacznie myśleć.
- Pij... - po jakiś kilku minutach, podałem jej gorący napój, który powąchała, jak jakieś zwierzę.
Spojrzała to na mnie, to na kubek, po czym niepewnie wzięła łyka, ciepłej cieczy. Usiadłem obok niej i zerknąłem, jak sączy napój, z aż dziwnym spokojem.
- Masz może paragon po tych lodach? - zagadnąłem kiedy już dopijała resztkę.
- Na koszt firmy... - burknęła, odkładając naczynie na stoliczek. - Gilbert... Jak nic nie piłam... - znowu jęknęła i przykleiła się do mnie, niczym rzep do psiego ogona.
- Jakoś nie mogę ci uwierzyć... - spojrzałem w jej zamglone oczy, wiadomo było, że kawa nie zmieni jej sposobu myślenia, ale warto było spróbować...
Zamruczała cicho i oparła głowę o moje ramię, przymykając powieki. Myślałem, że będzie chciała zasnąć, ale to było chyba niemożliwe po wypiciu kawy...
- Gil... - wyszeptała i zacisnęła palce na mojej koszulce. - Jestem beznadziejna...prawda?
Muszę przyznać, że byłem zaskoczony jej wyznaniem i trochę zdezorientowany nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć.
- Proszę odpowiedz... - w jej oczach pojawiły się łzy. - Przyznaj, że jestem głupia, beznadziejna...!
Otworzyłem szeroko oczy i w jednej chwili, otuliłem ją czule ramionami. Poczułem, że jej oddech przyspieszył, a policzki stały się mokre, przez potok łez.
- Nie mów tak nawet... - szepnąłem, ocierając jej łzy, które tak jakby nie miały końca. - Spokojnie.... Jesteś wspaniała i nie możesz, tak o sobie mówić... Każdy popełnia błędy, bo nikt nie jest idealny, rozumiesz?
Skinęła lekko głową i wtuliła się we mnie, a ja wciąż czułem jak z każdą sekundą, moja koszulka staje się coraz bardziej mokra.
- Wiem, że teraz pewnie obwiniasz się o to wszystko, ale to nie jest twoja wina... - pogłaskałem ją po głowie. - Spokojnie... Wszystko będzie dobrze...
Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale o dziwo Vane zasnęła w moich ramionach. Nie chcąc ją budzić, po prostu wziąłem, ją na ręce i zaniosłem dziewczynę do swojej sypialni. Położyłem ją na łóżku i okryłem porządnie kołdrą. Usadowiłem się na brzegu materaca i utkwiłem spojrzenie w jej pogrążonej w śnie twarzy. Może przynajmniej trochę odpocznie... W końcu siedzenie po nocach, nie jest jakoś specjalnie zdrowe...

~~*~~

Następnego dnia, przez pół dnia dom był pogrążony w całkowitej ciszy. Rocket znowu coś majstrował w pokoju, który mu użyczyłem, gdyż kiedy robił to w salonie, to te wszystkie śrubki, nie śrubki walały się po całej podłodze, więc musiałem zareagować i znaleźć dla niego wolny pokój, do tworzenia tych dzieł. Za to Vane, cały czas spała, a Yuri siedział cichutko na moich kolanach, wpatrując się w zgaszony telewizor.
Młody był już po swoim śniadanku i powinien jak normalny niemowlak, pójść dalej spać, jednak on nie miał najmniejszego zamiaru, leżeć grzecznie w łóżeczku.
- Co ja z tobą mam Yuri... - westchnąłem cicho, kiedy dziecko przeniosło na mnie swój wzrok. - No co się tak na mnie patrzysz? - styknąłem nasze noski ze sobą i zaśmiałem się cicho, widząc minę synka, który chyba najwyraźniej się skrzywił.
Podałem chłopcu jego jak na razie ulubionego pluszaka, w kształcie pieska i odetchnąłem cicho. Zastanawiałem się czy nie kupić jakiegoś zwierzaka. Najlepiej jakiegoś psa. Gdyby to był kot, to bym zszedł na zawał...
- Yuri chciałbyś mieć pieska? - zadałem pytanie, na które nie uzyskałem oczywiście odpowiedzi.
Zamyśliłem się na chwilę i nagle w salonie pojawił się szop. Poderwałem się z kanapy wraz z dzieckiem i podszedłem do futrzaka.
- Popilnujesz Yuriego? - wcisnąłem mu dziecko na chama i nawet nie czekając na jego odpowiedź ruszyłem w stronę korytarza. - Dzięki!
Wybiegłem z domu jak poparzony i wsiadłem szybko do auta. Moim celem był zakup psa, a tak dokładniej to pudla miniaturowego... Uśmiechnąłem się sam do siebie i zadowolony ruszyłem z podjazdu.

< Vane? XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic