środa, 30 sierpnia 2017

Od Gilberta CD Vane

Zadowolony zaparkowałem przed garażem i uśmiechnąłem się do szczeniaka, który siedział w klatce, którą kupiłem w zoologicznym. Miałem szczęście, że w okolicy była hodowla pudlów miniaturowych. Te zwierzaczki są takie słodkie. Po kilku minutach wyszedłem z samochodu i wziąłem klatkę, po czym z bananem na ustach ruszyłem w stronę domu. Byłem ciekaw jaka będzie mina reszty domowników, kiedy zobaczą psiaka.
- Wróciłem! - krzyknąłem, zdejmując buty w korytarzu.
O dziwo było bardzo cicho. Trochę tym zaniepokojony, przeniosłem się wraz z klatką do salonu i tam zaznałem szoku.
 - Wszystkiego najlepszego! - Vane rzuciła się na moją szyję, a mnie aż wryło w ziemię.
Dziewczyna przytuliła się do mnie, a ja odstawiłem klatkę na ziemię, dalej tym wszystkim zszokowany.
- Co? - spojrzałem jej w oczy. - Urodziny? Który dzisiaj jest?
- 2 lutego. - uśmiechnęła się do mnie promiennie, a ja złapałem się za głowę.
- Zapomniałem o własnych urodzinach... - zaśmiałem się cicho. - Dziękuję. - szepnąłem i pocałowałem ją czule, przyciągając ją do siebie jeszcze bardziej.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie, Vane na chwilę gdzieś się ulotniła, a ja kucnąłem przy klatce. Otworzyłem drzwiczki i wypuściłem szczeniaka, aby mógł przyzwyczaić się do nowego domu.
- Gilbert, mam dla ciebie prezent. - białowłosa pojawiła się znowu w pokoju, trzymając coś na rękach.
Uniosłem na nią wzrok i aż moje serce zatrzymało się na zaledwie kilka sekund.
- C-co...? - wytrzeszczyłem oczy, widząc na jej rękach puchatą kulkę. - K-kot?!
Zacząłem panikować i szukać jakiejś drogi ucieczki.
- Nawet do mnie z nim nie podchodź! - ostrzegłem cofając się pod ścianę. - Wyrzuć tego diabła z mojego domu!
- Spokojnie... Przecież ci nic nie zrobi... - podeszła do mnie, a ja aż drgnąłem, widząc jak ten puchaty potwór jest coraz bliżej mnie.
Dziewczyna ujęła moją dłoń, którą umieściła na głowie futrzaka.
- NIEEE! - wydarłem się na cały dom i zacząłem cały dygotać ze strachu. - WEŹ TO ODE MNIE!
Vane widząc moje zdenerwowanie, odsunęła się ode mnie i zaniosła zwierzaka do innego pokoju. Ja w tym czasie starałem się uspokoić. Z kuchni dobiegł płacz dziecka, przez co poczułem wyrzuty sumienia, że tak się wydarłem. Odetchnąłem cicho i chwyciłem pod pachę pudla, idąc prosto do kuchni. Tam też zaznałem miłego zaskoczenia. Na środku stołu, zobaczyłem tort ze świeczkami, ozdobiony lukrowymi dodatkami. Uśmiechnąłem się na ten widok, gdyż dawno tak nie świętowałem moich urodzin. Jednak na ziemię ściągnął mnie płacz Yuriego, który siedział w swoim specjalnym krzesełku.
- Yuriś. - podszedłem do malucha i pokazałem mu pieska. - Zobacz co dla ciebie mam.
Mały przestał nagle płakać i spojrzał wielkimi oczyma na pieska. Zmarszczył nosek, jakby w zastanowieniu i wyciągnął w jego stronę rączki. Klik
Pudel polizał chłopca po buzi, na co ten zaczął się głośno śmiać, zapominając o płaczu. Po chwili odstawiłem pupila na podłogę i spojrzałem na szopa, który pojawił się w kuchni.
- Wszystkiego najlepszego i takie tam... - urwał nagle. - Jeszcze psa tu brakowało!
Wywróciłem oczami i usiadłem przy stole, zerkając na syna, który obserwował, chodzącego po kuchni psa.
- To mój dom i mogę tu trzymać co chcę... - oznajmiłem stanowczo i spojrzałem na Vane, która dołączyła do nas, już bez tego demona. - Mam nadzieję, że wywaliłaś go przez okno...
- Nie... - uśmiechnęła się lekko i usiadła obok mnie. - Nie wiem czemu masz lęk przed kotami, ale naprawdę nie są groźne... Prędzej ten maluch powinien bać się ciebie...
Westchnąłem cicho, zastanawiając się nad jej słowami.
- Rozumiem, ale... - przegryzłem wargę. - No dobrze... Możemy go zatrzymać... Jakoś to przeżyję...
Vane zapiszczała ze szczęścia i ponownie rzuciła mi się na szyję. Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na tort.
- Może zjemy go w końcu? - uśmiechnąłem się promiennie, wstając, aby przygotować dla wszystkich talerzyki.

~~*~~

Po miłym spędzeniu czasu przy stole, cała nasza czwórka siedziała w salonie i oglądaliśmy telewizor. Pilotem obsługiwał Rocket, a Vane trzymała na kolanach Yuriego, za to ja obserwowałem bawiącego się psa i kota. Wszystko było dobrze. Jak na razie nie zbliżałem się do kota, gdyż moja fobia mi na to nie pozwalała. 
- Dzięki za tą niespodziankę. - pocałowałem białowłosą w policzek. - Naprawdę się cieszę.
Dziewczyna oparła głowę o moje ramię, głaszcząc synka po nosku.
- Kocham cię... - szepnąłem jej na ucho, uśmiechając się przy tym delikatnie.

< Vane? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic