poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Od Petera CD Shadow

Kopnąłem kolejny skrawek metalu, który leżał na ziemi. Przez te głupie gruzy latarni, naprawdę nie łatwo można się przedostać... To jakiś jebany element o kilku metrach wysokości, to kilometrowa dziura. Całość prezentuje się wprost przepięknie - katastrofa gwarantowana.
Wciąż nawoływałem dziewczyny. Chociaż... Robiłem to trochę rzadziej. Wolałem skupić się na przekopywaniu gruzów - w tym martwych ciał - niż zdzierania sobie gardła bardziej. Wiedziałem, że nadal żyje i jest gdzieś niedaleko. Czułem to zarówno w kościach, jak i w swoim umyśle. Słysząc jakikolwiek szczyrk, albo dostrzegając najmniejszy ruch nie minęło dziesięć sekund, a ja już byłem w tamtym miejscu. Skanowałem dokładnie okolicę wzrokiem... Cholera...
~Szukaj światła~ coś, lub ktoś wymruczał mi do ucha.
Niemalże podskoczyłem, trochę przerażony. O ile dobrze wiem, nigdy nie miewam żadnych schizów, czy innych rzeczy tego typu.
- Shadow? - przechyliłem pytająco głowę, dostrzegając dosyć charakterystyczny szkielet skrzydeł.
W momencie podbiegłem w tamtą stronę, niemalże przewracając się kilka razy. Czułem jak niepokój ogarnia cały mój organizm... Trójka towarzyszy, a wśród nich Shadow. Myślałem, że zemdleję patrząc na jej poranione ciało.
- SHADOW! - powtórzyłem jej imię, niemalże od razu przyklękując obok.
- Oh... Peter! - wymruczała, wciąż mając zamknięte oczy. - Fajnie, że jesteś...
- Nie mów nic! - krzyknąłem, podnosząc ją w jednym momencie.
Szkielet skrzydeł zniknął, a dziewczyna bardziej przybliżyła się do mnie.
- Spać mi się chce... - mruknęła.
- Ci... - wyszeptałem, przyglądając się jej bladej twarzy. - Odpocznij... Możesz iść spać... Nic nie mów... - pewnie gdybym miał wolną rękę, to pogładziłbym ją po główce niczym małe dziecko. No cóż. Może później.
***
Udało nam się dojść do miejsca przegrupowania. Dziewczyna była na tyle lekka, że spokojnie udawało mi się omijać wszystkie przeszkody. Gdy byliśmy w bardzo prowizorycznej sali medycznej, zajęto się dziewczyną niemalże od razu. Była wciąż nieprzytomna, gdy zszywali i oczyszczali  jej rany. Dobrze... Przynajmniej nie będzie musiała na razie znosić żadnego bólu.
Cały czas siedziałem przy niej. Nawet nie myślałem o opuszczeniu jej w tym stanie na nawet sekundę. Spała. Kolejna dobra wiadomość. Musi odpocząć... Nie wiem co, ale na pewno stało się coś okropnego...
- Panie Quill, naprawdę... - zaczęła jakaś kobieta.
- Tak, tak, tak... Dobra. Wiem, że mam iść, bo coś tam, ale... Nie jesteśmy w szpitalu, tylko w jakiejś piwnicy. Jest to niemalże równoznaczne z tym, że prawa nas nie obowiązują, tak? - skrzyżowałem ręce, podnosząc się z krzesełka.
- Więc będziemy zmuszeni..
- Okay, i tak nie wyjdę - wywróciłem oczami, przyglądając jej się z wyraźną pogardą. - Nie wyciągnięcie mnie stąd - wzruszyłem ramionami...
~ Chwilę później...
Cholera. Wyjebali mnie stamtąd siłą. Siedziałem znowu na korytarzu... Trzeba coś wymyślić... Rozejrzałem się po korytarzu... Może by tak znaleźć jakieś przebranie? Na pewno zaraz coś znajdę... Wparowałem do pokoju z różnymi tabletkami i innymi pierdołami.
- Haha! No i jest...
Nie mino pięć minut, a ja wyszedłem z pomieszczenia w stroju lekarza. Niepostrzeżenie wszedłem do sali z pacjentami... "Geniusz, po prostu geniusz..." - uśmiechnąłem się pod nosem, podchodząc do tego samego łóżka, przy którym wcześniej siedziałem. O dziwo... Dziewczyna była przytomna. 
- Więc, podamy pani... - przeskanowałem wzrokiem tackę z jakimś lekami. - To, to i to! - wskazałem na pierwsze lepsze pudełeczka z lekami.
<Shadow? c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic