- Spokojnie... Nie jestem pedofilem... - dodał w końcu, delikatnie pstrykając mnie w nos.
Odsunął się. Łapczywie zaczerpnęłam powietrza, gdy tylko zniknął za drzwiami. Odsunęłam się kilka metrów dalej od pokoju... "Jestem pełnoletnia" - mruknęłam pod nosem, podchodząc do schodów.
Zeszłam na dół, po dosyć skrzypiących schodach... Taa, drewniany dom.
- Twój ulubiony, najgorszy serial na świecie... - mruknął szop, zapewne wyczuwając, że schodzę.
- O JEZU! Prawie zapomniałam! - krzyknęłam, w mgnieniu oka znajdując się na kapie, kilka metrów dalej od szopa.
- Niech zginie ten, który wymyślił ten serial... Oglądają go same zdesperowane nastolatki... - powiedział bardziej do siebie.
- Wkurzasz ludzi hobbystycznie, czy to twój zawód?! - skrzyżowałam ręce, skanując Rocketa morderczym wzrokiem.
- Zawód. Tobą opiekuję się tylko z łaski...
- Do czego mi ta informacja? - warknęłam.
- Praca. Muszę ją wykonywać 24/h... Takie życie - westchnął, szczerząc się szeroko.
- Kiedyś wezmę do rąk elektryczną golarkę i...
- Mówisz jak Quill - prychnął.
Nasze "zamieszki" słowne przerwał ten sam skrzyp schodów, który przed kilkunastoma sekundami stworzyłam ja. Delikatnie odwróciłam głowę w stronę źródła dźwięku. Mężczyzna schodził na dół. Nie minęło pół minuty, a już siedział obok mnie na kanapie, w ustach trzymając papierosa.
- Powiedz mi... - zaciągając swoje płuca dymem. - Czy ja wyglądam ci jakoś staro...? - gdy tylko dym wypuszczony przez niego dotarł do mojego nosa, gwałtownie podniosłam się na równe nogi. Przeskanowałam go wzrokiem, ponownie krzyżując ręce.
- Jeżeli dalej będziesz palił to świństwo, to prędzej czy później będziesz wyglądał na starszego... - mruknęłam pod nosem, mrużąc oczy. - Więc koniec z tym! - na moje usta w sekundzie wpłynął uśmiech.
Wyrwałam mu przedmiot z rąk. Zanim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, na popielniczce leżał dopiero co odpalony papieros. Zgniotłam go palcami.
- Chyba cię... - wymruczał, zaciskając pięści.
- Możesz sobie palić, ale nie w domu i w moim towarzystwie... - warknęłam, dobierając się do dopiero co otwartej paczki, która leżała na stole.
Zdenerwował się. Widziałam po mimice twarzy... Chyba to była ostatnia paczka tych używek. Uśmiechnęłam się pod nosem. Już wyciągał rękę, aby dorwać przedmiot zza moich pleców, gdy... Drugą, otwartą dłonią uchwyciłam jego nadgarstek. Pociągnęłam go w ten sposób, aby moja twarz była na jego poziomie.
- Ty się droczysz ze mną... Vice versa... - wyszeptałam, po czym puściłam go.
- Dziecko, w piwnicy masz zabawki! Oddaj mi to! - powtórzył, nie zaprzestając swoich prób odebrania mi przedmiotu.
- Zagrajmy w grę... - uśmiechnęłam się, kątem oka spoglądając na szopa.
No... Akurat jemu nigdy nie udało się w nią wygrać, gdy chciał odzyskać jakiś przedmiot. Przeniosłam wzrok z powrotem na mężczyznę.
- Przestań i oddaj! - mruknął.
- Nooo proooszę... Gwarantuję ci, że pod koniec gry odzyskasz swój przedmiot! - zrobiłam maślane oczka, wpatrując się w jego delikatnie mówiąc... Wkurzony wyraz twarzy.
Chyba miał ochotę rzucić się na mnie i wyrwać swoją własność, lecz jak wiadomo - jestem kobietą, a kobiet się nie bije... Nadal na mojej twarzy gościł szeroki uśmiech. Wywrócił oczami.
- Niech ci będzie... - westchnął.
- Zamknij oczy i policz do pięciu - zaleciłam, za plecami bawiąc się papierowym pudełeczkiem.
Zasłonił oczy ręką, po czym rozpoczął obliczanie. W ułamku sekundy przeniosłam się na górne piętro, do pokoju w którym wcześniej przebierał się Gilbert. Wcisnęłam pudełeczko do dziury, która oddzielała szafę od ściany. Zadowolona wróciłam do mężczyzny.
- Szukaj. Będę ci tylko podpowiadać dwoma słowami - ciepło, zimno.
<Gilbercik? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz