Słysząc krzyk poderwałem się szybko z ławki i rozejrzałem się to w prawo, to w lewo. Kątem oka wyłapałem klęczącą kobietę, drżącą jak galareta, nad nią stał jakiś mężczyzna. Przykładał młodej kobiecie lufę do głowy. Wokół nich zebrał się spory tłum, niektórzy panikowali i krzyczeli, a jeszcze inni stali oszołomieni.
- Co się dzieje? - Usłyszałem głos mojej towarzyszki i skierowałem na nią wzrok.
- Nie wiem jak mam to opisać... - Odparłem z delikatnym uśmiechem, a po moim karku przebiegł dziwny dreszcz. - Em... Facet mierzy z pistoletu do kobiety... - Powiedziałem po chwili i ruszyłem w stronę tłumu.
Sharni poszła za mną, a ja odepchnąłem jakiś dwóch gapiów. Zanim policja się tu zjawi, ta młoda dama będzie miała dziurę w głowie. Wziąłem głęboki wdech i wyszedłem na środek zamieszania, zwracając na siebie uwagę, wszystkich tu zgromadzonych.
- Radziłbym ci to odłożyć... - Zwróciłem się do mężczyzny, wskazując na pistolet.
- Nie wtrącaj się! - Warknął na mnie i złapał ofiarę za włosy, przyciskają lufę jeszcze mocniej do jej czoła. - Ta suka nie ma prawa żyć...!
- A czemu to? - Uniosłem brew, obserwując go uważnie.
- Zdradziła mnie! - Ryknął i spojrzał rozwścieczony na byłą dziewczynę.
- Nieprawda! - Krzyknęła na obronę kobieta, w jednej chwili strach ją opuścił.
No nieźle... Nie dość, że ten chory psychicznie, to ta będzie pogarszać sprawę.
- Milcz! - Syknął, a tłum zaczął między sobą szeptać. - Zamknąć się!
Wszyscy umilkli, a ja zrobiłem krok w stronę ofiary i jej oprawcy. Facet uniósł na mnie wzrok i gwałtownie skierował lufę w moją stronę.
- Jeszcze tylko krok, a padniesz pierwszy... - Wycedził przez zęby, a ja uniosłem ręce do góry.
Użyłbym swoich mocy, ale nie mogę pozwolić na to, żeby odkryli kim jestem... Zerknąłem w grupkę ludzi i upewniłem się czy Sharni jest bezpieczna, po czym westchnąłem cicho.
Stałem w miejscu, czekając aż ten gnojek upuści dłoń, wraz z bronią. Jednak to nie nastąpiło. Cały czas celował we mnie i uważnie obserwował. Nagle kobieta, którą trzymał za włosy, ugryzła go w rękę, na co mężczyzna stracił na chwilę czujność i kontrolę nad sytuacją. W jednej chwili rzuciłem się na niego i przewaliłem na ziemię, przygniatając przestępce własnym ciałem. Odebrałem mu szybko pistolet i odrzuciłem go w bok. Już po chwili usłyszałem syrenę wozu policyjnego.
<Sharni? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz