- Z tego co wiem.... To tak. Wczoraj, było wczoraj. - posłałem jej, rozbawiony uśmiech, który gościł mi na twarzy przez cały czas. - A czemu pytasz?
Białowłosa wzruszyła ramionami i okrążyła stół dookoła, żeby stanąć przy mnie. Wpatrywała się we mnie przez dłuższą chwilę, po czyn nagle westchnęła i ściągnęła kaptur z głowy.
- Moja buza... - mruknąłem pod nosem, skanując postać dziewczyny. - Widzę, że już stała się twoją własnością...
Odpowiedziała mi cichym chichotem i złośliwym uśmieszkiem. Po chwili przeszła do salonu, gdzie w swoim bujaku siedział Yuri, który obserwował szopa, majsterkującego coś przy gratach. Usiadła spokojnie na kanapie, przy futrzaku i włączyła telewizję.
- Jesteś głodna? - zagadnąłem, wstając odsuwając krzesło od stołu, które zaskrzypiało cicho pod naporem ruchu.
Przeniosłem się do pomieszczenia, gdzie urzędowali wszyscy domownicy i spojrzałem pytająco na Vane, która wielce zainteresowana, oglądała jakiś serial. Westchnąłem cicho i usiadłem obok niej, obejmując ją ramieniem. Co kilka minut pod nogami plątały się nasze pupile, które zajęte sobą, latały po całym domu, szukając sobie rozrywki. Cierpliwie to znosiłem, aż w końcu złapałem przebiegającego obok kanapy szczeniaka i posadziłem go na swoich kolanach. Psiak zaskomlał cicho i spojrzał na mnie swoimi czarnymi oczkami. Pogłaskałem go delikatnie po głowie i widząc, że chcę zeskoczyć, odstawiłem go spowrotem na podłogę. Tym razem nie zaczął na nowo gonitwy z kotem lecz podszedł do bujaka i oparł o obręcz swoje przednie łapki. Spojrzał badawczo na niemowlaka, który również od pewnego czasu go obserwował. Nim się obejrzałem, pudel lizał Yuriego po twarzy, a maluch śmiał się cicho zadowolony z czułości, jaką przekazał mu jego czworonożny przyjaciel. Uśmiechnąłem się na ten widok i zerknąłem na Vane, która też przypatrywała się dziecku i psu.
- Masz na coś ochotę? - wymruczałem, łapiąc w palce kosmyk jej jasnych włosów. - Może spacer, czy coś?
- Nie. - odparła niemalże natychmiast i uśmiechnęła się pod nosem. - Jak na razie nic mi się nie chcę...
Zmarszczyłem lekko brwi i odrzuciłem głowę do tyłu, patrząc się tępo w sufit. Czyli cały dzień siedzimy dziś w domu...
~~~*~~~
Wieczorem leżałem sobie spokojnie na łóżku, przeglądając jakąś starą książkę, autora, który pewnie już nie żyje. Za oknem było już całkowicie ciemno, a z łazienki dochodził szum wody. Vane brała prysznic, a ja cierpliwie czekałem, aż skończy, żeby zgasić światło i pójść spać. Nie ukrywam, byłem strasznie zmęczony po dzisiejszym dniu. Yuri prawie w ogóle nie spał (co było dziwne, jak na niemowlaka) i ciągle domagał się naszej uwagi. Także więc spędziłem cały dzień na zabawie z synkiem.
Nagle drzwi od łazienki powoli otworzyły się, a ja automatycznie zerknąłem w ich stronę. Vane w samych bokserkach i przydługiej koszulce, zamknęła za sobą drzwi, po czym zbliżyła się do łóżka. Odetchnąłem cicho i odłożyłem książkę na nocną szafkę. Już miałem zamiar zgasić lampkę, ale poczułem ciężar na swoich biodrach. Spojrzałem zaskoczony na dziewczynę, która ze złośliwym uśmieszkiem wpatrywała się w moje oczy. Pokręciłem głową, trochę rozbawiony jej zachowaniem. Ona ma za dużo energii... A może to ja jestem za stary?
Białowłosa usadowiła się wygodnie na moim brzuchu i nachyliła się, aby złożyć na moich ustach krótki pocałunek. Oczywiście odwzajemniłem go i może wszystko byłoby super i pięknie, gdyby nie głośny trzask, który rozległ się pod nami. Zaskoczony poczułem jakąś wyrwę pod plecami i całkowicie zdezorientowany, patrzyłem na ukochaną, która nagle wybuchła niepohamowanym śmiechem. Po chwili zeszła ze mnie ostrożnie, dalej chichocząc pod nosem, ja za to zerwałem się gwałtownie z łóżka. Uniosłem materac do góry i mruknąłem jakieś przekleństwo.
- Pękły deski... - mruknąłem do siebie, jak i dziewczyny mi towarzyszącej. - Cholera... Nadaje się tylko na śmietnik...
- Bądźmy szczerzy... Te łóżko to staroć! Prędzej czy później, by się zepsuło. - na nowo zaczęła się głośno śmiać, a ja nie podzielałem jej humoru.
- Ale ja lubiłem ten staroć! - fuknąłem urażony i skrzyżowałem ramiona na wysokości klatki piersiowej.
Vane zignorowała mnie i dalej śmiała się w najlepsze, nabijając się z mojego kochanego łóżeczka. W tym czasie wziąłem pod pachę poduszki pod pachę i wyniosłem je do pokoju gościnnego. Tam rozłożyłem tapczan i zaścieliłem go. Przynajmniej będziemy mieli na czym spać, bo wizja spania na kanapie, nie była jakaś zachęcająca.
- Czyi jedziemy jutro na zakupy? - dziewczyna uwiesiła się na mojej szyi, na co westchnąłem ciężko.
- Jakie znowu zakupy? - odsunąłem się od niej i spojrzałem jej w oczy.
- Musimy kupić nowe łóżko! - krzyknęła z pretensją w głosie i napuszyła policzki. - Najlepiej jakieś super wygodne.
Przyciągnąłem ją do siebie, kładąc dłonie na jej biodrach. Cmoknąłem ją w czoło i uśmiechnąłem się lekko, wsuwając powoli dłoń pod jej koszulkę.
- Niech ci będzie... Jutro jedziemy do IKEI. - musnąłem czule jej usta i po chwili przewaliłem dziewczynę na nasze "tymczasowe" łóżko.
~~*~~
Nie sądziłem, że zakup łóżka będzie taki trudny. W sumie... Gdybym był sam, to pewnie kupiłbym pierwsze lepsze, ale biorąc pod uwagę to, że była ze mną Vane, to byłem skazany na męczarnie. Każde moje propozycje były oddalane, więc postanowiłem chodzić za nią, jak wierny piesek pańci, nie chcąc się narazić na jej złość czy coś w tym stylu.
< Vane? XD >
< Vane? XD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz