sobota, 2 września 2017

Od Petera CD Shadow

Wzrok miałem wlepiony w ziemię. Czy to możliwe, że to wszystko się skończy właśnie w tej chwili? Całe nasze życie odejdzie w niepamięć. Dzieci... No właśnie, co się z nimi teraz dzieje? Gdzie są? Czy są bezpieczne? Miałem nadzieję, naprawdę wielką nadzieję, że zaopiekują się nimi jacyś dobrzy ludzie. Taka była moja wola. W tym momencie naprawdę nie chciałem niczego więcej, niż zapewnienia, że będą szczęśliwe. Traktują nas jak psy. Gorzej, jak niczego nie potrzebne światu śmieci. Teraz dobrze widzę. Ziemia jest popierdolona. Nie, to chyba bycie wyjątkiem jest chore. Nie możesz powiedzieć słowa, a oni w momencie cię zajebią. 
- Kolejny wspaniały dzień! Zgromadziliśmy się, aby pozbawić życia kolejnych nad-istot. W tym miesiącu udało nam się pojmać czwórkę zbuntowanych. Jest to dla nas ogromny sukces! Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie nasza mała kolekcja się powiększy... - ostatnie słowa wypowiedział dosłownie mrukiem.
Zniżył swoje spojrzenie prosto na naszą dwójkę. To nie był ten sam człowiek, który pozbawił życia Kiby i Chu. Swym zachowaniem i wyglądem przypominał kogoś na wzór Jokera. Jedynie makijażu i zielonych włosów mu brakowało. Westchnąłem cicho, spoglądając kątem oka na dziewczynę. Lękała się śmierci, czułem to. Też się tak czułem. Nie wiedziałem, że zginę w tak młodym wieku. "Wreszcie spotkam mamę..." - stwierdziłem w myślach, unosząc wzrok na zgromadzonych. W tłumie mogłem dostrzec znajome mi twarze. W ich oczach widziałem coś na wzór współczucia, możliwe że smutku. Pewnie chodziło o dzieci. Taa... Nagle rząd rozwalił rodzinę. 
- WY NIEDOROZWINIĘTE, RZĄDOWE KU*WY! - wydarł się dobrze znany mi głos z tłumu. 
Spojrzałem w tamtą stronę. Rocket, Vane, Gilbert oraz ich dziecko. Było w wózku, najwidoczniej spało. Pewnie przerwałem im słodki spacerek... Przepraszam. 
Uchwyciłem widocznie wściekły wyraz twarzy szopa. Uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc, jak Vane musi mu zatykać usta, żeby czasami nie wykrzyczał czegoś, czego będzie później żałował. Czerwone oczy siostry... Nigdy nie zapomnę ich blasku. "Będzie dobrze" - wyszeptałem tylko, przekazując swoje myśli do jej umysłu. Dostrzegłem jak kiwa głową... Nie lubiła tego stwierdzenia. Chciałem, żeby się odwróciła. Ostatnio musiała przyglądać się śmierci Kiby, a teraz wpatruje się we mnie... Przepraszam...
- Jakieś ostatnie życzenie? - mruknął, przykładając do mojej skroni broń.
Wlepiłem w niego swoje zaszklone oczy. Tak, chciało mi się płakać na samą myśl, że zostawiam ten świat. 
- Zginiemy razem, w tym samym momencie - zwróciłem swoje oczy w kierunku Shadow.
Nie kontaktowała, lecz gdy w końcu dotarł do niej sens moich słów, jedynie skinęła głową. Reakcja mężczyzny nieco mnie zaskoczyła. Machnął ręką w stronę swojego towarzysza, który po chwili znalazł się przy dziewczynie. Skinęli do siebie głową, po czym rozkuli nasze kajdanki. Wiedziałem o co chodzi... W momencie uchwyciłem jej dłoń w swojej, natomiast drugą ręką otarłem łzę spływająca po jej policzku.
- Dopóki śmierć nas nie rozłączy... - szepnąłem, wpatrując się w jej zaszklone oczy. - Nie ważne kim byłaś, ważne, kim się stałaś... Kocham cię - dodałem na koniec, ostatni raz smakując jej z lekka zaschniętych ust.
- J-Ja ciebie też, Peter... - wyszeptała, zaciskając mocniej dłoń.
Przeszywający ból w czaszce... Cholera, to było nie do wytrzymania. Mimo wszystko, mój umysł w krótkim czasie przestał kontaktować, a ciało mimowolnie upadło na ziemię.
Nie liczy się dla mnie to, co zrobiłaś
Nasza rozłąka...
Nie chcę wiedzieć,co i z kim
Nie było mnie wtedy, zajmowałem się kimś innym
Przepraszam
Obiecuję, że nawet jeśli śmierć nas rozłączy
To ty mnie wypełniasz
Jesteś częścią mnie, mojej duszy
Powietrzem, bez którego nie mogę żyć
W moim sercu zawsze będziesz żywa
Zawsze
Kocham Cię

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic