piątek, 15 września 2017

Od Resney CD Hige

Spojrzałam na niego i wywróciłam oczami. College... Argh.
- Tia, nawet byłam z Tsume w klasie. Wiesz, miałam dobre oceny. Zawsze byłam wsparciem dla niej, ale... Widzisz co się aktualnie dzieje. - nie umiałam zapomnieć o tej wojnie... Mam wrażenie, że nie tylko to jeszcze nas spotka. Przynajmniej Vane sobie ułożyła życie. Ja mam sporo papierkowej, a raczej elektronicznej roboty. Zatrzymałam się.
- Resney? - Hige spojrzał na mnie. Ja tylko opuściłam wzrok. Byłam roztrzęsiona. Nie mogłam nic... Nie. MOGŁAM COKOLWIEK ZROBIĆ. Nie mogłam płakać... Nie chce. Nie mogę, ja...
- To nic...
Dlaczego tylko stałam? Czemu nic nie zrobiłam? Czemu do tego doprowadziłam?

*magicznie się eksportujemy do teraźniejszości*

Siedziałam u siebie w pracowni, badając sprawę na temat różnych rzeczy. Bankach, liniach telefonicznych, a także tuszowałam nasze istnienie. Co raz częściej mi drżały ręce... Nie wiem, czy to wina braku snu, czy tych koszmarów, przez które nie mogę spać. 
Tsume, nie patrz! 
Zacisnęłam powieki, słysząc strzał, widząc martwego Kibe, czując drżącą Tsume w swoich ramionach i jej łzy, spływające mi po ramieniu. Miała teraz tylko mnie, a gdyby wiedziała, że prawie nie śpię, to by mnie chyba zamordowała. Pamiętam ten moment, jakby to było wczoraj. Bezwładność, nic nie mogłam zrobić. Tak samo jak przy... One. Moim kochanym bracie.
Otworzyłam oczy, wracając do roboty. Lekko zmrużyłam oczy, nie mogłam już długo patrzeć nawet na monitor. Napiłam się kawy, próbując pozbierać myśli. Otworzyłam swój cybernetyczny pamiętnik.

21 Listopada 2033 rok
To, co się wydarzyło dzisiejszego dnia, było dla mnie gorszą porażką niż moment, w którym straciłam swojego brata... Nie udało mi się pomóc własnemu przyjacielowi, ani rodzinie. Wybiła godzina egzekucji...

*Podczas egzekucji*

 Donośny męski głos rozniósł się po placu.
- Wybiła godzina! Godzina, w której to dokona się długo wyczekiwana sprawiedliwość! - część osób z tłumu zaczęła wiwatować. Byłam przerażona tym, co się dzieje. Ledwo co udało mi się przecisnąć, by stanąć obok Tsume. Stanęłam obok niej. Wiem, że była przerażona, mimo tego, że miała na sobie kamienną twarz. Szybko jednak opadła, gdy zobaczyliśmy Chu. Zacisnęłam ręce w pięści, próbując się opanować. Chciałam wybiec, nie. POWINNAM WYBIEC. Ale stałam.
- Cztery klany wchodziły w drogę porządku zbyt długo! Jeden z nich DZISIAJ POLEGNIE! - wiwaty zrobiły się jeszcze głośniejsze. - Nie przedłużajmy więc tej chwili! Dokonajmy tego, na co wszyscy czekaliśmy od dawna! - po jego słowach, dostał skrzynię, wyjął pistolety i popchnął Chu na ziemię.
- Ostatnie słowa "Masked"? - Chu właśnie w tym momencie powiedział swe ostatnie słowa, a potem strzelili mu w łeb. Odwróciłam wzrok, krzyżując ręce. To był mój przyjaciel, jako jedyny nawet w najgorszych momentach się ode mnie nie odwrócił. Spojrzałam na Tsume, która patrzyła na swojego brata. Zasalutowała z łzami w oczach. Przytaknęła do niego i po chwili odeszła dalej.
- Tsume... - powiedziałam cicho, idąc za nią. Ta milczała, patrząc na mnie, a potem w stronę Kiby.
- Ostatnie słowa "Huono"?
W tym momencie wyczułam to... Wyczułam jak patrzył na Vane. Skierowałam w tym samym kierunku głowę. Vane... Ty porąbana idiotko, coś ty zrobiła...?
Wtedy zobaczyłam, jak Tsume zaczynają drżeć ręce, a ja nic nie mogłam zrobić, a raczej mogłam. NIC NIE ZROBIŁAM. 
Seven, zostań tu... Obiecaj mi, że nie pójdziesz mnie szukać. OBIECAJ MI TO.
- ... One...
- Oddaje ci dowodzenie. 
- ONE!!! NIE! 
Wtedy wróciłam do rzeczywistości. O nie... Nie pozwolę, by Tsume na to patrzyła. przytuliłam ją, a ta wtuliła się we mnie. Miała właśnie skierować wzrok w stronę Kiby, gdy...
- Tsume, nie patrz! - w tym momencie odwróciłam jej głowę, a ta zaczęła płakać w moje ramię. Ledwo trzymała się na nogach, słysząc strzał. Obie upadłyśmy na kolana, a ja ją przytuliłam mocniej do siebie. Sama zaczęłam płakać. Straciliśmy dzisiaj wiele...

*Teraźniejszość*

Tak zakończyła się historia dzielnego Kiby Brown'a i Chu Fox'a. Nigdy nie zapomnę takich jak oni. A ja... Nadal się obwiniam. Siedząc w swojej ciemnicy z drżącymi rękami. 

Zakończyłam pisanie. Dopiero wtedy poczułam, jak mi drży warga, a po policzkach lecą łzy. Gorzkie łzy porażki. Najpierw One, teraz Kiba i Chu... Zapisałam wpis i usiadłam w kącie, móc się w końcu wypłakać. Ręce zaczęły i mocniej drżeć.
- TO POWINNAM BYĆ JA! - w ty momencie straciłam panowanie nad sobą. Wszystko zaczęło latać na boki, papiery, monitory, zapisy. Byłam wściekła, nie docierał do mnie rozsądek.
Resney...
Z mojego szału wyrwał mnie męski głos. Odłożyłam powoli wszystkie rzeczy, siadając na ziemi. Skuliłam się najmocniej jak mogę. Straciłam ich. Straciłam moich przyjaciół, znowu stojąc jak słup. Jestem słaba...
Moje lanie łez, przerwało ciche pukanie.
- Resney? To ja, Hige, mogę wejść? 
Zamarłam w tym momencie. Szybko wstałam, wytarłam twarz od łez i usiadłam przed monitorem, jakby nigdy nic, zapisując do końca raporty.
- Wszystko słyszałem. 
- ...
- Resney, zostawiłaś otwarte drzwi. - spojrzałam na niego, opierając się o werandę drzwi.
- ... Tylko komukolwiek powiedz. - wróciłam do roboty, a ten odsunął mnie od biurka. Odwrócił mnie do siebie i kucnął przede mną. Zacisnęłam ręce, żeby nie drżały. Ten położył swoje ręce na moich, by je uspokoić. W tym momencie poczułam, jak moje mięśnie się rozluźniają, a ręce przestają trząść.
- To nie była twoja wina.
- M-Mogłam...
- Nic nie mogłaś zrobić, Resney. - podniósł mnie - patrząc na ciebie, to z tydzień nie spałaś...
- Skąd wiesz?
- Zapomniałaś, że jestem medykiem? - uśmiechnął się lekko. Opuściłam głowę i włączyłam automatyczne pobieranie. Poszłam do pokoju, będąc asekurowana przez Hige.
- Będę spać dzisiaj na kanapie, żeby mieć pewność, że nie wyjdziesz, póki się nie wyśpisz. - na jego słowa przytaknęłam i poszłam do pokoju, oddając się w objęcia Orfeusza. Jedynie co widziałam to Hige. 

*dwa dni później*

Siedziałam na kanapie, skulona najmocniej jak mogę i oglądałam telewizje. Vane wielokrotnie do mnie dzwoniła, lecz nie odbierałam. Tylko odbierałam do Tsu, udając, że jest wszystko w porządku, żeby mogła mi wszystko powiedzieć. Jedynie kto przy mnie był, to Hige. Ledwo co spojrzałam na niego.
- Trzymasz się jakoś? - zapytał, siadając obok mnie. Doskonale wiedziałam, co odpowiedzieć...
- ... Jakoś. - w tym momencie przytuliłam do siebie poduszkę. Chciałam się schować, zniknąć...
Tak samo jak tego dnia, kiedy nie mogłam nic zrobić, żeby nie doprowadzić do wojny.

Hige? Chyba w tym momencie ona potrzebuje ciebie bardziej niż kiedykolwiek. Co zrobisz? <: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic