sobota, 2 września 2017

Od Vane CD Gilbert

- Mówiłeś, że bolą cię plecy - uśmiechnęłam się pod nosem, wciąż opuszkami palców delikatnie gładząc jego skórę na plecach.
- Po tym jak od ciebie oberwałem, bolą mnie jeszcze bardziej - burknął pod nosem, podpierając swoją głowę o złożone ręce. - Chyba nie potrzebuję twojej pomocy - dodał, prychając cicho.
- Noo przepraszam... - położyłam się na jego plecach.
Moja głowa była ulokowana na barkach mężczyzny, natomiast ręce wcisnęłam pod jego klatkę piersiową. Wtulając się bardziej, jedynie przymknęłam oczy. Był taki ciepły... Dzięki temu moje ciało mogło się chociaż trochę ogrzać. Nie wiem dlaczego, lecz cały czas znikąd czuję dziwny chłód...
- Nie zrobię ci krzywdy - uniosłam delikatnie kąciki swoich ust, owijając sobie wokół palca jeden z jego kosmyków włosów. - Obiecuję! - w momencie się poderwałam do równego pionu.
- Ugh... Czuję, że ostro tego pożałuję... - mruknął, przymykając oczy.
Podekscytowana klasnęłam w dłonie. Szczerze, to sama nie miałam pojęcia od czego zacząć, lecz w końcu po krótkim przefiltrowaniu wszystkich myśli wzięłam się do pracy. Z początku jedynie robiłam nieduże okręgi obiema dłońmi na całej powierzchni jego grzbietu, żeby ostatecznie zabrać się za kark i barki mężczyzny. Nie zaprzestając swoich działań, zaśmiałam się pod nosem.
- Dobrze ci? - zapytałam z wyraźnie falistą kreską na ustach.
- Czy to jest podchwytliwe pytanie? - zachichotał, kątem oka wpatrując się we mnie.
- Nawet o tym nie myśl - prychnęłam, osuwając się na przestrzeń łóżka, tuż obok Gilberta.
Skrzyżowałam ręce, wlepiając swój wzrok w sufit. Mężczyzna wciąż nie powstrzymują się od śmiechu, jedynie wyciągnął w moją stronę dłoń. W krótkim czasie jego ręka znalazła się na mojej głowie.
- Co ty robisz... - burknęłam pod nosem, zezując na palcach, które wplatały się w moją srebrną grzywkę.
- Wiesz... Gdy pupilek jest grzeczny, zazwyczaj w nagrodę głaszcze się go po łbie - wyszczerzył się, nadal nie dusząc w sobie wyraźnego śmiechu.
W momencie przewróciłam się na bok, marszcząc nos. Zmrużyłam oczy z widocznym grymasem na twarzy.
- Mam dużą ochotę... - zatrzymałam się w momencie, patrząc, jak chce zrobić na swojej twarzy typowego lenny face'a. - Czyli jednak... Jesteś po prostu chory psychicznie... - westchnęłam.
- No wiesz... - podłożył rękę pod mój podbródek. - Od kogoś się uczę... - wydukał, już prawie się krztusząc własną śliną.
- Lubisz mnie denerwować? - zmarszczyłam brwi, przy tym mrużąc oczy.
- Gdy się denerwujesz, czuję jeszcze większą ochotę, aby tobie dokuczać - pstryknął mnie w nos.
- Tak bardzo chcesz oberwać...? - warknęłam, powoli unosząc dłoń.
Ten, w momencie zanurzył swoje usta w moich. Nie wiem ile tak trwaliśmy. Moje serce jak zwykle w takich momentach zaczęło szybciej bić, Oddech mimowolnie przyśpieszył, a policzki spowił wyraźny rumieniec. Uchwycił mnie w pasie... Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, nabierając tchu.
- Upiekło ci się...
***
Gilbert wciąż spał na górze, podczas gdy ja szykowałam syna do wyjścia. Mój "plan" miał szansę wypalić dopiero w momencie, gdy tej dwójki nie będzie w domu. Do dosyć dużej torby wpakowałam odmierzone porcje mleka w proszku, jakieś ubrania, pieluszki, chusteczki, krem, śliniaki i inne tego typu rzeczy. Co prawda ledwo to wszystko upchnęłam, ale ostatecznie jakoś zapięłam zamek. 
- Czy mam ci wszystko jeszcze raz wytłumaczyć? - przykucnęłam przy szopie, który za moment miał wsiąść do samochodu. 
- Spokojnie mamuśka, Ryszard będzie ze mną bezpieczny! - zaśmiał się, ustawiając swój sprzęt trzymany na nadgarstku. 
- Wiesz jak co, gdzie masz... 
- Uspokój się, bo sam zaraz zacznę się o siebie martwić - prychnął, wsiadając do żółtego samochodu. - Jak coś się stanie, nie będę dzwonić! - w momencie zamknął drzwi, najwidoczniej nie mając zamiaru czekać na moją odpowiedź. 
Wymruczałam kilka przekleństw w jego kierunku, mając bardzo dużą ochotę uderzyć. Jeżeli coś się stanie Yuriemu, bez czekania dorwę jakąś golarkę i całkowicie pozbawię go sierści. Podczas gdy on szukał kluczyków, podeszłam do szyby za którą w foteliku leżał niemowlak. Zapukałam kilka razy, po czym pomachałam mu z uśmiechem. Wpatrywał się we mnie z czymś na wzór wyrzutów sumienia. "Tylko ten jeden raz..." - westchnęłam, patrząc jak samochód wjeżdża na ulicę.
Weszłam z powrotem do domu. Głucha cisza... To i lepiej. Przynajmniej miałam pewność, że Gilbert wciąż śpi. Wparowałam do łazienki, w której już czekało wcześniej przygotowane przeze mnie pudełko. Otworzyłam je, po czym wyciągnęłam ze środka cały komplet widocznie fikuśnego ubranka. Nie wiedziałam, czy mu się spodoba... Wybierałam sama, a jako że dzisiaj są walentynki chciałam mu zrobić jakąś "niespodziankę". W końcu nie zbyt często będzie nam się nadarzać okazja na zostanie tylko we dwójkę w domu. Ściągnęłam z siebie pidżamę, którą aktualnie miałam na sobie, po czym wcisnęłam się w koronkowy materiał. Swym wyglądem miał chyba przypominać strój pokojówki... Takie tam. Było na przecenie. Powoli wychyliłam się zza drzwi, mając na sobie prześwitujący szlafrok. Był w zestawie. Zbliżyłam się do schodów, żeby po chwili stanąć przy drzwiach od naszej sypialni. 
- No i co mam powiedzieć... - mruknęłam pod nosem, już mając chwytać za klamkę.
Moja dłoń zadrżała, a wzrok pozostał w nią wlepiony. "Co mam powiedzieć" - powtórzyłam w myślach. Nagłe przechylenie się drzwi totalnie wywróciło mój tok myślenia. Odskoczyłam kilka metrów dalej, dobijając plecami do przeciwległej ściany do tej, na której znajdowały się drzwi. Nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa.

<Gil? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic