wtorek, 10 października 2017

Od Kevina CD Flurry

Otworzyłem szeroko drzwi, żeby po chwili ujrzeć za nimi dobrze znane pyski i twarze. Moje usta przez chwilę uniosły się do góry, lecz mina zrzedła niemal od razu po ujrzeniu ciężkiej broni. Zamarłem od środka.
- Witajcie przyjaciele! - wypaliłem, uwieszając się na klamce. - Co was sprowadza? - dodałem, tak jak mając w zwyczaju - mierząc każdego z kolei swym zabójczym spojrzeniem. 
- Czas minął, Regnad - jeden z kolesi rządowych pchnął mnie prosto na szafę, przez co głową zetknąłem się z kantem mebla. 
Zacząłem wymieniać ciągli przekleństw w jego kierunku, podczas gdy niemiłosierny ból zeżarł sporą część okolic mej kości ciemieniowej. Szczerze mówiąc niemiłe mrowienie w krótkim czasie przedarło się przez całe moje ciało. Mimo wszystko jakimś cudem udało mi się otrząsnąć, dzięki czemu już po kilku sekundach stałem na równych nogach. Ze skrzyżowanymi rękami wpatrywałem się w poczynania mężczyzn, którzy aktualnie przerzucali połowę mojego domu do góry nogami. Upewniłem się, że ze spoczywającą u mego boku laleczką jest wszystko w porządku, po czym widocznie zirytowany nagłym wparowaniem wystąpiłem przed jednego z dowódców całej tej akcji.
- Z czyich rozkazów tutaj przychodzicie? - mruknąłem, ukradkiem zaciskając obie ręce w pięści. - Z tego co słyszałem, jesteście moimi ludźmi - dorzuciłem, delikatnie mrużąc oczy.
- Break, umowa już dawno wygasła... - westchnął, uśmiechając się delikatnie. - Każdy dobrze wie, że lubisz dbać o swoje interesy, więc... Przybyliśmy odebrać towar - wzruszył ramionami, wymijając mnie.
Stałem w miejscu jak słup soli. No tak, nie mogę zapomnieć kim tak naprawdę jestem... Kim byłem? Kim będę? Cholera, za dużo tego. Dlaczego przy tej dwójce jestem inny? Niepodobny, do osoby, którą ukazuję przed dorosłymi. Może to jest jedna z mocy tych istot? Doprawdy, ewolucja idzie tak szybko? Uught, dlaczego tak tym wszystkim tłoczę sobie mózg, zamiast reagować? 
Spojrzałem w pełne złości oczy Corrinne, która prowadzona przez dwójkę o wiele wyższych i silniejszych mężczyzn schodziła ze schodów. Mój wzrok mimowolnie powędrował w stronę sufitu, który nagle stał się strasznie intrygujący. Czułem na sobie ich spojrzenie... Cholera, chyba nie wytrzymam.
- Stop - wypaliłem w końcu, szturchając stojącego obok w bok.
- Huh? - skrzywił się.
- Mówiłem, że jeszcze nie? - warknąłem, morderczym spojrzeniem śledząc każdego z kolei. Totalnie zignorowali moje polecenie.
Tak, mogę to określić jako wyraźny wku*w. Czułem pewne przebudzenie i wyraźną rządzę krwi owych osobników. Zrobiłem jeden krok, który poskutkował pojawieniu się przy mnie dawno nie widzianego potwora - czy jak kto woli - łańcucha. Zdolny do kontrolowania każdego wytworu tego chorego świata, bez względu na wielkość, wartość, czy mieszaninę z której jest stworzona. Podczas gdy ten zaczął przybierać na wielkości, w okolicy pustego oczodołu wyczułem dobrze znany ból... Hah, aż miło znowu go mieć przy sobie. W momencie, gdy miałem przechodzić do działania, mój bok spowiło jedno z mniej lubianych mrowień. Czym oberwałem? Nie mam pojęcia, lecz to coś całkowicie wstrzymało dopiero co przebudzoną we mnie energię. Mimowolnie upadłem na kolana, zaczynając krztusić się napływająca do moich ust krwią. Chyba przesadziłem... Do moich uszu wciąż docierały delikatnie zmiksowane głosy pochodzące z otaczającego mnie towarzystwa. Krzyki cienkich głosików... Corrinne, Flurry, naprawdę przepraszam...
***
Stąpałem twardo po powierzchni pokoju, zastanawiając się, co dalej? W końcu to pytanie mnie zamęczy na śmierć, a codzienne życie dobije dostatecznie. W z lekka zakrwawionej koszuli kręciłem się po dolnym piętrze, które de facto - zostało delikatnie uszkodzone przez mych drogich współpracowników. Każda najmniejsza rzecz w tym domu, która przypominała mi o tej dwójce, przyprawiała mnie o dodatkowe... Poczucie sumienia? Ta, chyba to właśnie to.
Olśnienie. Cholera, przecież to eureka! Wyrwałem z kieszeni telefon, po czym szybko wybrałem numer do dowodzącego całym tym labolatorium ścigających. 
- Witaj Kevin - przywitał mnie dobrze znany głos w słuchawce.
- Kope Lat - skinąłem sam, sobie głową, kontynuując: - Jak prace nad nowym eksperymentem? - wypaliłem prosto z mostu, jakby nigdy nic. 
W końcu, póki mnie nie usunęli z pozycji dowódcy, chyba mogę wykorzystać przysługujące mi prawa? Chociaż ten ostatni raz...
- Ach, zabieramy się za pierwsze pobrania krwi i wprowadzanie nowych komórek do ciała... Takie tam, biologiczne sprawy - nawet nie patrząc na jego twarz, mogłem wyczuć jak się szeroko uśmiecha. Jebany psychol. - Jeżeli chcesz, to w przyszłym tygodniu będzie mógł przyjść i doglądnąć prac - dodał.
Wpadłeś w pułapkę, debilu :)
- Z pewnością się pojawię... - uśmiech sam wpłynął na moją twarz.
~Może nawet wcześniej, jeżeli na zbyt się stęsknię...

<Flurry, Corrinne?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic