sobota, 8 kwietnia 2017

Od Vane CD Kiba

Powtarzaj sobie, że go nie kochasz... A zginiesz! - ponownie odezwał się głos w mojej głowie. Mimo wszystko, nie potrafiłam się powstrzymać. Każde jego muśniecie swymi ustami, zmuszało mnie do kontynuowania tej chwili...
Aż do akcji nie wszedł Rocket, który otworzył drzwi od zewnątrz. Wyraźnie wkurzony, jaki i zdziwiony wpatrywał się w nas ze skrzyżowanymi łapkami.
- Co tu się k*rwa dzieje? - zapytał widocznie zainteresowany swoim znaleziskiem.
Teraz, widocznie skupił się na postaci Kiby. Jakby chciał wzrokiem wydusić z niego wszystko.
- Uhhh... Ja to wyjaśnię? - wtrąciłam lekko się czerwieniąc.
- Słucham - uniósł wyżej brwi.
- Więc... Jak dobrze wiesz, wylałam na Kibę wiadro wody, po czym schowałam się w szafie. Gdy się ona otworzyła, ja przestraszona skuliłam się głębiej, a Kiba wszedł do środka... I wtedy drzwiczki się zatrzasnęły, a my utknęliśmy w środku. Ach... Dziękuję Ci Rocky, że nas uratowałeś - uśmiechnęłam się, kończąc najprawdziwszą opowieść mojego życia.
Szturchnęłam Kibę w bok. Spojrzałam na niego kątem oka, przekazując wzrokową wiadomość.
- No właśnie! Gdyby nie ty, musielibyśmy gnić w tej szafie na wieki! Dziękujemy - wydukał,
- Ta wersja historii nie za bardzo wydaje się wiarygodna - mruknął pod nosem. - No, ale dobra... Skoro macie zamiar "zatrzaskiwać" się w szafie, to nie zamierzam wam w tym przeszkadzać - na jego pyszczek wpłynął złośliwy uśmieszek.
- Musimy wymienić tą szafę. Jest ona do dupy - oznajmiałam kiwając potwierdzająco głową.
Wygramoliłam się ze środka, tym samym pozostawiając Kibę w środku. Zbliżyłam się do kominka, który nie wiem dlaczego właśnie w tej chwili wpadł mi w oko. Powoli zbliżyłam się do zdjęć umieszczonych na kamiennej półeczce. Jedno z nich, przedstawiało moją całą rodzinę. Ja, moja matka i ojciec oraz Peter. Ten ostatni zaginął zaraz po śmierci matki, z tego co udało mi się ustalić... Następna ramka przedstawiała Peter'a ze mną w ramionach. Uśmiechnęłam się na sam widok tej słodkiej scenki.
- Co to? - w jednym momencie obok mnie pojawił się Kiba.
Delikatnie objął mnie w tali. Wzdrygnęłam się, czując jego dłoń na swym ciele.
- Kiba, chcesz zostać zamordowanym przez Rocket'a - zaśmiałam się, przecierając zakurzone szkiełko dłonią.
- Nie zabije mnie. Mamy sztamę - triumfalnie się uśmiechnął.
- Jeżeli powiem mu co naprawdę wydarzyło się w szafie  ( Tak w Szafirze z VoM. Pozdro dla kumatych. ) to nie będzie się dłużej zastanawiał nad tym co robi - powiedziałam, wciąż wpatrzona w fotografię.
- Wiesz... Możemy ominąć tą niepotrzebną akcję - przytaknął sam sobie głową. - Więc... Kto to?
- Taki jeden idiota, który w rzeczywistości jest moim bratem. Uciekł z domu - westchnęłam, odkładając fotografię na półkę.
Wydostałam się z objęć chłopaka, a następnie szybko udałam się na górę. Nie zdążyłam dokładnie zapoznać się z planem domu, chociaż siedziałam w nim bitą godzinę.
O dziwo, udało mi się znaleźć jeszcze jedną sypialnię. Z tego co mogłam wywnioskować, był to pokój dzieci. Wszędzie porozwalane zabawki i inne przedmioty. "Wciąż nie wiem gdzie jestem, a wydaje mi się, że kiedyś już tu byłam..." - przemknęło mi przez myśl.
- Rocky!!! Mam dla Ciebie pokój!!! - wrzasnęłam, wychylając się zza drzwi.
Po kilku sekundach szop pojawił się przy mnie. Wszedł do środka i rozejrzał się trochę. Kątem oka dostrzegłam jak Kiba dochodzi do nas.
- Czy ty sugerujesz, że jestem dzieckiem? - uniósł brwi, patrząc na mój uśmiech.
- Nie, nie, nie! No coś ty! - zaprzeczyłam jednoznacznie. - Te stare zabawki mogą Ci się do czegoś przydać  - wyszczerzyłam się. - Tylko bomby, które wysadzą połowę miasta... Schowaj gdzieś głębiej.
Szop najwyraźniej zrozumiał o co mi chodzi, gdyż odwzajemnił gest. Zabrał się za przeglądanie całego pokoju, podczas gdy ja odwróciłam się w stronę Kiby.
- Lodówka jest pusta... Poza tym przydałby się kupić nową szafę. Jedziesz ze mną na zakupy?
<Kiba? cx >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic