- Czekaj! - krzyknąłem za nią.
Kolejne kilkanaście metrów przebyłem biegnąc za dziewczyną. Omijając - a w niektórych przypadkach tratując - pielęgniarki, dotarłem pod drzwi wejściowe. Nie mogłem dalej iść... Shawn i Corrinne wciąż byli na górze. Zostali sami. Przekląłem pod nosem...
- Mi nie jest lepiej... - mruknąłem praktycznie niesłyszalnie pod nosem.
Zrezygnowany wróciłem na górę, w towarzystwie mordujących spojrzeń pielęgniarek.
Odesłałem syna do Vane. Nie chciałem, żeby siedział tutaj, przez kilka godzin mając wlepiony wzrok w ścianę. Zrobił to z dużą niechęcią, lecz ostatecznie udało mi się wepchnąć go do samochodu...
- Pan Quill? - zapytał lekko siwiejący mężczyzna, skanując to mnie, to kartki trzymane w ręce.
- Zgadza się. Co z Corrinne? - nie dałem mu niczego powiedzieć. To pytanie męczy mnie od kilku godzin.
- Doznała wstrząsu mózgu - powiedział bez odwijania w bawełnę.
Serce mi stanęło. O tym przypadku słyszałem same okropne rzeczy... Powikłania związane z tą dolegliwością mogą bardzo źle wpłynąć na córkę... Miałem dużą ochotę uderzyć w coś pięścią, lecz ostatecznie się powstrzymałem.
- Mogę do niej wejść? - zapytałem dosyć spokojnie, jak na zaistniałą sytuację.
- Tak. Akurat w tej chwili nie jest ona w stanie spoczynku - uchylił przede mną drzwi.
Wszedłem do środka. Widok, który przywitał mnie na wstępie, mógłby każdego rodzica przysporzyć o zawał. Corr była blada jak ściana. Jej błękitne oczy nie biły tą samą energią co wcześniej.
- Boże święty... - wyszukałem, a po chwili już kucałem przy jej łóżku.
- Boli mnie głowa - powiedziała, mając cały czas wzrok wlepiony w sufit.
- Po takim czymś zawsze boli głowa... - wyszeptałem, delikatnie głaszcząc ją po głowie. - Wkrótce przestanie...
- Gdzie mama? - wtrąciła swoje pytanie, w ciągu mojej wypowiedzi.
Musiałem znaleźć szybkie wytłumaczenie, dlaczego jej rodzicielka, tak nagle, bez zapowiedzi uciekła ze szpitala. Nie dałem pokazać po sobie zmieszania oraz smutku...
- Mama pojechała do domu po twoje rzeczy - odpowiedziałem tym, co pierwsze przyszło mi do głowy.
- Kiedy wróci?
- Nie mam pojęcia. Pewnie nie długo.
***
Robili jej kolejne badania głowy. Musieli się upewnić, czy podczas upadku nie doszło do utworzenia w głowie krwiaków, ani innych tego typu rzeczy. Siedziałem sam na korytarzu. Czytałem na temat wstrząsu mózgu... Różne powikłania po nim, nie były możliwe do zliczenia... Zawsze mogło się stać co innego, wszystko zależało od organizmu.
- No hej! - tuż obok mnie, na krzesło rzuciła się jasnowłosa dziewczyna.
- Wytłumacz mi, co ty odpierdalasz..? - warknąłem pod nosem, podnosząc się i stając naprzeciw. - Twoje dziecko może za niedługo spotkać coś okropnego, a ty tak po prostu wychodzisz...? - zapytałem z nutką załamania w głosie, widząc przed sobą bladą twarzyczkę córki.
<Shadow?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz