niedziela, 23 lipca 2017

Od Shawna CD Corrinne

- Shawn, unieś głowkę do góry - mama delikatnie uśmiechnęła się w moją stronę, przy tym przykładając do moich nosdrzy jeden z wacików.
- Boli - szarpnąłem się, czując nieprzyjemne uczucie, które przeszywało cały mój brzuch.
- Co cię boli? - odsunęła się kilka centymetrów, przyglądając mi się pytającym wzorkiem.
Wskazałem palcem na brzuch. Mama powoli odsłoniła koszulkę, a gdy zobaczyła kilka siniaków... Dostrzegłem jej osłupione spojrzenie, podczas wpatrywania się w wynik "wywrotki".
- Peter, podaj mi lód! - krzyknęła w stronę ojca, który szykował obiad z pomocą Corrinne.
- Chwila! - odkrzyknął.
Nie minęła zaledwie minuta, a do pokoju w którym się znajdowaliśmy, wkroczył tata. W ręce trzymał przezroczysty woreczek z lodem, który pod wpływem dosyć wysokiej temperatury w pomieszczeniu zaczął delikatnie ociekać. Bez słowa wlepiłem w niego swe niebieskie ślepia.
- Co ku- - chyba chciał powiedzieć bardzo brzydkie słowo na literę "k", lecz powstrzymał się zauważając mordujące spojrzenie mamy.
- Daj to - warknęła stanowczo, podchodząc i odbierając tacie worek.
Chwyciła mnie za rękę, po czym odprowadziła do pokoju. W krótkim czasie zostałem zmuszony do położenia się na łóżku i nie ruszania się.
- Szczypie... - szepnąłem, zaciskając ręce w piąstki.
- Musi trochę poszczypać, żeby przestało boleć - delikatnie przeczesała moją niebieską czuprynę dłonią. - Bądź dzielny...
***
Dlaczego tak jak inne dzieci, nie niewam koszmarów, ani snów z dobrym zakończeniem? W nocy, gdy moje ciało odpoczywa, mózg ukazuje mi wizje. Zawsze w jakiś dotąd niezrozumiały przeze mnie sposób, łączą się one z wydarzeniami, które po jakiś czasie spotykają rzeczywistość...
Płomień...
Ucieczka...
Krzyczący rodzice...
Czarna postać...
Deszcz...
Dwa nagrobki...
Krzyk. Obudził mnie donośny krzyk siostry. Gwałtownie podbiałem się do góry. Zakręciło mi się w głowie.
- Corr, co jest? - zapytałem z lekka zaspanym głosem, poprawiając włosy opadające mi na czoło.
- Ała! - pisnęła nieco ciszej, chwytając się za tył głowy. - Nie mogę się ruszyć... 
Zerwałem się z łóżka, po czym szybko podbiegłem do tego, które należało do siostry. 
- Mam wołać rodziców? - zapytałem, wyczuwając jak ręce zaczynają mi się trząść. Widziałem kilka dni temu Corrinne, która pod jakimś wpływem zostaje wbita w łóżko.
Zaczęła mdleć. Jej oczy pozwoli się zamykały... 
- Melanie! - krzyknąłem, szturchając ciałem, które powoli przechodziło w stan spoczynku.
- Ciemność... - wyszeptała.
- Nie zamykaj oczu! Co się dzieje?! - wykrzyczałem. - Corrinne! - wydarłem się, mając łzy w oczach.
Skrzyp otwieranych drzwi, rodzice... Wszystko działo się strasznie szybko. Ojciec, który dzwoni po pogotowie, matka trzymająca siostrę w ramionach. Ja... Stojący przy łóżku. Bezradny. Nie mogłem nic zrobić. Zacisnąłem zęby... To oni jej to zrobili... Przez moje oczy przepłynęła jasna iskierka. Włosy delikatnie zaczęły falować i emanować dziwną energią, a w dłoniach pojawiła się mała kulka światła. Niemalże od razu oświeciła ona całe pomieszczenie...
***
Nie mam pojęcia ile czasu siedzę w szpitalu. Corrinne cały czas była na sali... To moja wina...
- Shawn, pojedziesz na noc do cioci Vane, nie możesz zostać w szpitalu... - doszedł do mnie głos taty, który właśnie chował telefon do kieszeni.
- Ale ja chcę zostać z Corrinne - powiedziałem, krzyżują ręce.
- Jutro normalnie idziesz do przedszkola... - przykucnął naprzeciw mnie. - Nie chce ci się spać? - zapytał, krzywiąc się delikatnie.
- Chcę zostać z Corrinne! - powtórzyłem.
- Szpital, to nie jest miejsce dla dzieci - westchnął cicho, podnosząc się na równe nogi.
- Nie wyciągnięcie mnie stąd siłą! - powiedziałem, mrużąc oczy.
Siedzę w foteliku. Za drzwiami stoi tata, który z małym zadrapaniem na twarzy rozmawia ze swoją siostrą... Czy ja i Corr też tak kiedyś będziemy się zachowywać? Rozejdziemy się w inne strony? 
- Jak tam...? - zapytała jasnowłosa kobieta, która właśnie zasiadła za kierownicą samochodu.
- Chcę zostać z Corr - wypowiedziałem któryś raz z rzędu to samo zdanie.
- Wiem o tym - odpaliła samochód. - Gdyby Petrowi coś się stało, też nie chciałbym go opuścić - westchnęła cicho, wyjeżdżając poza bramy szpitala. - Jutro, jeżeli lekarz się zgodzi, odwiedzimy Corrinne... Dobrze? - delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Dostrzegłem go w lusterku... "O ile wcześniej, nie ucieknę z twojego domu..." - dodałem w myślach.
***
Wieczorem, bez gadania wparowałem do przydzielonego mi pokoju. Nie zważając uwagi na docinki ze strony szopa oraz pytania cioci, zamknąłem od środka pomieszczenie. Słyszałem ich rozmowy za drzwiami, lecz w tym momencie nie mogłem przestać myśleć o siostrze. Jestem zaledwie dzieckiem - nie miałem pojęcia co się z nią dzieje... TSA... Jestem TYLKO dzieckiem ze SCYZORYKIEM w kieszeni...
<Corr?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic