piątek, 4 sierpnia 2017

Od Corrinne cd Shawn

Kiwnęłam głową. Shawn złapał moją dłoń.
***
Siedzieliśmy całą rodziną na wybetonowanym brzegu rzeki.
– Chcecie lody? – zapytał ni stąd ni zowąd tata.
Kiwnęłam głową.
– Chodź, Shawn, pomożesz mi.
Odprowadziłam im wzrokiem.
Nagle ponad wodę coś się uniosło. Ignorowałam to, bo myślałam, że to fala. Mój wzork nie był jeszcze tak dobry jak wcześniej. Dopiero gdy mama gwałtownie złapała mnie za rękę... Przyjrzałam się temu. Wielkie tornado... Z którego wylatywały kamienie. Zerwał się okropny wiatr. Jak w czasie burzy.
– Mamo! – pisnęłam.
Skały białe jak wapń przedziały niebo. Jeden z takich wylądował obok nas. Inne właśnie przebijały mur. Wszędzie biegali ludzio-koty. Niektórzy z nich leżeli martwi, przygnieceni przez kamienie.
– Mamo... Gdzie oni są? – szepnęłam.
– Nie wiem, słonko... – odpowiedziała, biegnąc ze mną w ramionach. – Na pewno nic im nie jest.
– Boję się...
Rzuciła się w zaułek między budynkiem.
– Połóż się i okryj skrzydłami. Dobrze?
Kiwnęłam głową.
– A ty?
– Wrócę. Spokojnie.
Wzniosła się błyskawicznie w powietrze i znikła we mgle.
Trzęsłam się.
– Corrinne?!
– Tato! – podniosłam się bez zawachania i wpadłam mu w ramiona.
– Gdzie mama?
– Poleciała gdzieś. Mówiła, że mam tu zaczekać.
Nagle wiatr ustał. Ludzie z uszami zaczęli niepewnie wychodzić z kryjówek. My także to zrobiliśmy.
Złapałam Shawna za rękę i wychyliłam się zza muru.
To było  dziwne...  Szybko to coś się zaczęło i szybko skończyło...

< Shawn? Inspirowane "Burzowe tornado" xD > 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic