- Spokojnie.... - uśmiechnąłem się do niej i ująłem delikatnie jej dłonie, odpychając się od niewielkiej ścianki. - Nie musisz się bać...
- Łatwo ci mówić! - jej nogi zaczęły się trząść, jak jakaś galareta, a ona sama próbowała utrzymać równowagę, tak żeby jej nogi się nie rozjechały na boki.
Zaśmiałem się cicho i poczekałem jeszcze chwilę, aż przyzwyczai się do zwykłego stania.
- A teraz powoli... - dalej trzymając ją, ostrożnie zacząłem jechać do tyłu, ciągnąc powoli Vane, która spanikowana, nie wiedziała co ma zrobić z własnymi nogami. - Mogę cię puścić?
- NIE! - wydarła się na pół lodowiska, przez co część ludzi zgromadzonych na lodzie, spojrzała w naszą stronę.
- Spokojnie, spokojnie.... - odetchnąłem cicho i dalej ostrożnie, ciągnąłem ją, uważając przy tym, żeby nie wpaść na kogoś. - Musisz po prostu wyczuć lód pod sobą...
- Jak niby?! - uniosła na mnie swoje spojrzenie, marszcząc przy tym śmiesznie brwi.
- Nie denerwuj się... Wyluzuj się....
Po moich słowach wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze przez usta, przymykając na moment powieki.
- Okej... - nagle puściła moje dłonie, a ja zatrzymałem się gwałtownie, patrząc na nią uważnie. - Spróbuję sama...
Skinąłem delikatnie głową, przybliżając się do niej nieznacznie, aby w razie czego, złapać ją. Vane niepewnie zerknęła to na mnie, to na swoje łyżwy, po czym przełknęła ślinę i spróbowała podjechać trochę do przodu. Niestety straciła równowagę i zachwiała się, wyginając się całym ciałem do tyłu. W ostatniej chwili złapałem ją i zacząłem się głośno śmiać, przytulając ją do siebie.
- Nie śmiej się! - fuknęła na mnie ze łzami w oczach, najwyraźniej przestraszyła się, czego jej się nie dziwię.
- Przepraszam... - jak na zawołanie przestałem chichotać i otarłem czule łzy z kącików jej oczów. - Wszystko w porządku?
Przytaknęła lekko głową i pociągnęła nosem.
- Może spróbujesz jeszcze raz? - zaproponowałem, no cóż do pięciu razy sztuka...
- Nie mam mowy! - odparła niemalże od razu. - Nie chcę...
Westchnąłem ciężko i uniosłem brew, zamyślając się na chwilę. Przecież lodowisko to świetne miejsce na spędzenie wolnego czasu, nie może się zrazić do jazdy, przez jedno nieudane podejście.
- Na pewno ci się uda... - pocałowałem ją po chwili w czoło. - Musisz tylko uwierzyć w siebie... - wyszczerzyłem się do niej, jak to miałem w zwyczaju i poczochrałem dziewczynę po włosach.
~~*~~
Ku mojej radości po godzinie czasu, Vane w końcu udało się załapać o co w tym wszystkim chodzi i gładko sunęła po lodzie, uśmiechając się od ucha do ucha. Ja za to spokojnie krążyłem wokół lodowiska, uważnie śledząc wzrokiem, jeżdżącą dziewczynę, w końcu w każdej chwili, mogła jednak się wywalić, co wtedy wcale nie byłoby śmieszne.
Nagle zauważył, jak zbliżają się do niej jacyś młodzi mężczyźni. Od razu wiedziałem co się święci.... Otoczyli ją z każdej strony, zmuszając ją do zatrzymania się przy barierkach. Zdezorientowana białowłosa, przystanęła przy ściance i spojrzała na chłopaków, pytającym spojrzeniem.
- Co taka ślicznotka, jak ty robi tutaj sama? - zagadnął jeden z nich, zniżając się do niej, aż za bardzo.
Vane już szykowała się do odpowiedzenia typowi, lecz nagle drugi wtrącił się do rozmowy, nie pozwalając jej na jakiekolwiek dojście do głosu. Zdenerwowany, ruszyłem prędko w ich stronę i już po chwili stanąłem, za jednym z kurdupli. Najwyraźniej gnojki na znają swojego miejsca...
- Ej ty... - szturchnąłem gościa w ramię, na co odwrócił się w moją stronę zaskoczony.
Przez to, że był o wiele niższy ode mnie, musiał unieść głowę, aby spojrzeć mi w oczy. Złapałem go za kołnierz, zapewne drogiej koszuli i uniosłem go do góry, tak że jego nogi zwisały bezwładnie nad lodem.
- C-co jest?! - krzyknął zestresowany, a jego koledzy, patrzyli na mnie oniemiali. - Puszczaj!
- Puszczę kiedy się odpierdoli od mojej dziewczyny...! - warknąłem, szarpiąc go za materiał koszuli. - Wypieprzajcie i to w podskokach...!
Puściłem go i od razu ulotnił się wraz ze swoją bandą. Denerwujące typy... Myślą, że są pępkiem świata... Pff...
- Debile... - prychnęła pod nosem Vane i spojrzała mi w oczy. - Dzięki za pomoc, ale poradziłabym sobie sama...
- Tak, tak... - uśmiechnąłem się złośliwie i złapałem ją w pasie, przyciągając do siebie. - Może jeszcze byś ich pobiła...?
- A żebyś wiedział! - jej oczy zaświeciły się, a ja pokręciłem głową rozbawiony.
Zaśmiałem się cicho i musnąłem delikatnie jej usta.
< Vane? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz