- Co jest takie zabawne? - podpytał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Ognisko, zrobione z zakrwawionych ciuchów jest bardzo... Romantyczne... - prawie się zakrztusiłam śmiechem, wypowiadając ostatnie słowo.
- Tak, tak... Wiem, że tobie podobają się inne rzeczy... - przybliżył się, po czym wymruczał mi te słowa do ucha.
- C-C-Co? Niee! - zaprzeczyłam niemalże od razu, odsuwając się od niego o jakieś pół metra.
Zbliżył się, a następnie ponownie przyciągnął mnie do siebie. Nachylił się delikatnie, jako iż jestem od niego niższa. Znowu lenny face...
- Pedofil... - zmrużyłam oczy, uśmiechając się delikatnie.
- TWÓJ pedofil - dodał, w momencie zanurzając się w moich ustach.
***
Siedziałam przy stole, dosłownie dłubiąc w jedzeniu przygotowanym przez Gilberta. Nie miałam na nic apetytu... Spojrzałam kątem oka na dwóch osobników płci męskiej, którzy zjadali wszystko z talerza. Oparłam się łokciem o stół, wzdychając ciężko.
- Nie smakuje ci? - zapytał Gilbert, spoglądając na mnie.
- Nie o to chodzi... - uniosłam delikatnie wzrok w jego stronę.
- Pewnie cały czas myśli o Kibie... - zaśmiał się szop, jedząc w równym tempie co mężczyzna.
- Zamknij się, bo naprawdę cię ogolę! - warknęłam, mierząc go zabójczym wzrokiem. W odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. - Po prostu nie mam apetytu... - dodałam, biorąc mały kęs mięsa.
- Chyba wiem co ci może poprawić humor... - wyszczerzył się siedzący naprzeciw Gilbert. - A na całe szczęście, owy obiekt nie jest daleko stąd...
- GALERIA?! - poderwałam się z krzesła, uśmiechając się delikatnie.
- NIE! - krzyknął, gwałtownie się odsuwając. Przez to, o mały włos nie spadł z krzesła. - Nie mam zamiaru bawić się w tragarza!
- Pff... - burknęłam pod nosem, z powrotem przysiadając przy stole. Ponownie podparłam się ręką o brodę.
- Postarasz się nie zjarać mi domu? - zadał pytanie w stronę siedzącego obok szopa, delikatnie mrużąc oczy.
- Mogę go co najwyżej zdetonować, jeżeli ci tak bardzo zależy - prychnął, wciąż szeroko się szczerząc.
- Nie masz swoich zabawek, przykro mi - prychnęłam, lekko głaszcząc go po głowie. - Możesz się zająć telefonem - dodałam, podchodząc w stronę swoich rzeczy.
Ubrałam buty i płaszcz. Mężczyzna w krótkim czasie zrobił to samo, dzięki czemu w ciągu kilku sekund znaleźliśmy się na zewnątrz.
- To gdzie idziemy? - uniosłam delikatnie na niego wzrok.
- Zobaczysz... Niespodzianka - uśmiechnął się, po czym delikatnie objął mnie w pasie.
- Pewnie cały czas myśli o Kibie... - zaśmiał się szop, jedząc w równym tempie co mężczyzna.
- Zamknij się, bo naprawdę cię ogolę! - warknęłam, mierząc go zabójczym wzrokiem. W odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. - Po prostu nie mam apetytu... - dodałam, biorąc mały kęs mięsa.
- Chyba wiem co ci może poprawić humor... - wyszczerzył się siedzący naprzeciw Gilbert. - A na całe szczęście, owy obiekt nie jest daleko stąd...
- GALERIA?! - poderwałam się z krzesła, uśmiechając się delikatnie.
- NIE! - krzyknął, gwałtownie się odsuwając. Przez to, o mały włos nie spadł z krzesła. - Nie mam zamiaru bawić się w tragarza!
- Pff... - burknęłam pod nosem, z powrotem przysiadając przy stole. Ponownie podparłam się ręką o brodę.
- Postarasz się nie zjarać mi domu? - zadał pytanie w stronę siedzącego obok szopa, delikatnie mrużąc oczy.
- Mogę go co najwyżej zdetonować, jeżeli ci tak bardzo zależy - prychnął, wciąż szeroko się szczerząc.
- Nie masz swoich zabawek, przykro mi - prychnęłam, lekko głaszcząc go po głowie. - Możesz się zająć telefonem - dodałam, podchodząc w stronę swoich rzeczy.
Ubrałam buty i płaszcz. Mężczyzna w krótkim czasie zrobił to samo, dzięki czemu w ciągu kilku sekund znaleźliśmy się na zewnątrz.
- To gdzie idziemy? - uniosłam delikatnie na niego wzrok.
- Zobaczysz... Niespodzianka - uśmiechnął się, po czym delikatnie objął mnie w pasie.
***
Spojrzałam na ogromny napis... Naprawdę, jesteśmy na lodowisku? Zawsze marzyłam, żeby tu przyjść, ale nigdy nie miałam z kim. Wpatrywałam się w okna, przez które można było dostrzec ogromną powierzchnię lodu. Nie odezwałam się ani słowem... Znaleźliśmy się w środku, gdzie było jeszcze ładniej. Cała hala została zachowana w zimowym stylu. Zrobiłam obrót o 360 stopni, nie mogąc oderwać wzroku od tych wszystkich dekoracji.
- Wybierz sobie łyżwy, a ja pójdę do kasy - powiedział, spoglądając na mnie kątem oka. - Tam - wskazał wzrokiem na wyraźny napis.
- Zgubię się, znając moje szczęście - bez zastanowienia wtuliłam się w jego rękę.
- Malutka Vane nie da sobie rady...? - uśmiechnął się, głaszcząc mnie po głowie. - No dobrze, chodź ze mną...
Kilkanaście minut później byliśmy już przy otwieranym elemencie ścianek lodowiska. Przyglądałam się niepewnie zimnej powierzchni...
- Nie dam rady! - mina w momencie mi zrzedła, a nogi odmówiły posłuszeństwa. - Tamci idioci mnie stratują! - wskazałam na jakąś bandę dorosłych dzieci.
Nie dość, że jechali bardzo szybko, to jeszcze co chwilę robili jakieś głupie sztuczki. Zapewne mieli na celu zwrócić na siebie uwagę damskiej części przybywającej na lodowisku...
- Właśnie dlatego będziesz się trzymać blisko mnie - uśmiechnął się ciepło, po czym uchwycił moją rękę.
Przyciągnął mnie do siebie, przez co byłam zmuszona przekroczyć próg dzielący płytę od lodu. Przerażona, w momencie wtuliłam się w niego jak małe dziecko.
- Ja nie umiem jeździć!
<Gilbercik? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz