Kładę się obok, kątem oka patrząc na dziewczynę. Szczerze mówiąc niemal podziwiam zachwyt z jakim wpatruje się w niebo. Odwracam wzrok, sam zerkając w tamtą stronę. Niebo jak niebo. Trochę różowe. Trochę brzydsze od gwiazd. Nic, czym mógłbym zachwycać się godzinami. Właściwie większość kobiet, z którymi miałem kontakt podobnie odbierała te wszystkie widoki. Znaczy się. Wszystkie potrafiły się w nich zatracać, zachwycać się nimi i cicho wzdychać, zauroczone pięknem otaczającego je świata.
Nie jestem pewien jak to działa, ale u siebie nigdy nie wykryłem jakiegokolwiek większego zainteresowania ładnymi widokami. Może ostatecznie jest to umiejętność dedykowana tylko kobietom? W końcu mówi się, że są wrażliwsze i bardziej otwarte na otaczający je świat, niż mężczyźni.
Nie czuję się poszkodowany. Gdyby miały interesować mnie chmurki, kropelki rosy, czy pajęczyny w trawie, to prawdopodobnie byłby ze mnie dość kiepski zwiadowca. W końcu w tym "zawodzie" raczej nie ma miejsca na kilkugodzinną medytację nad białymi płatkami stokrotek, czy innych łodyg.
Moje rozważania przerywa głos dziewczyny.
-Wiesz, że jesteś pierwszą osobą, którą tu poznałam?
Milczę przez chwilę, zastanawiając się co właściwie odpowiedzieć.
- Tu... W sensie... Tu? - poklepuję trawę, na której leżymy, a kącik moich ust unosi się do góry.
Nie jestem pewien, czy Al zrozumiała niezbyt śmieszny żart w mojej odpowiedzi, ponieważ odpowiada mi cisza.
I chyba brzmi w niej wyrzut.
Podnoszę się do pozycji siedzącej, wydając przy głośne westchnienie.
-Tak naprawdę ja też nie miałem okazji poznać nikogo z "klanu" - ostatnie słowo wypowiadam z mieszanką sztucznego szacunku i sarkazmu. Może to dlatego, że nie należę do niego od dawna, ale jakoś wciąż nie czuję się się jakąkolwiek większą "częścią" tego stowarzyszenia. Robię swoje i... Właściwie na tym się kończy moja niezwykle interesująca rola... Nadal nie do końca odkryłem co z tego mam, poza dość fałszywym poczuciem bezpieczeństwa. Bo przecież... Jeśli przyjdzie ktoś, komu bardzo zależy na rozpierdoleniu nas... To nas rozpierdoli. A od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie,że komuś zależy na tym coraz bardziej. Kto wie, jak długo "klany" będą jeszcze miały dość członków, żeby istnieć. - Powinni popracować nad integracją. - uśmiecham się, nie do końca wyobrażając sobie jak taka "integracja" miałaby wyglądać. Zerkam w stronę teraz już pomarańczowego nieba. - Można powiedzieć, że spędziliśmy razem noc. - Odwracam się w stronę dziewczyny z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Właściwie dlaczego postanowiłaś urządzić sobie piknik w środku nocy, w towarzystwie tej krwiożerczej rośliny? - wskazuję głową na lekko podeschnięty kwiatek, leżący kilka metrów dalej.
Nie czekając na odpowiedź, wstaję z ziemi, wyciągając rękę, żeby pomóc dziewczynie wstać... O ile podniesie się z pozycji leżącej. Nie czuję, że zmarnowałem tę noc, ale jestem osobą, zdecydowanie lubiącą spać. Z żalem dostrzegam więc w zaróżowionym niebie, odpływającą szansę na spędzenie kilku godzin łóżku. Zerkam z rozczarowaniem na "krajobraz, którym zachwycają się kobiety". Żegnaj o błogi śnie.
<Alessia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz