Uważnie przyglądałem się owej dwójce, a szczególnie osobie płci żeńskiej, która aktywnie udzielała się w konwersacji. Co ja poradzę na to, że od tamtej sytuacji na torach nie mam zamiaru nawet na minutę spuścić jej z oka? Zawsze mam dziwne przeczucie, że znowu mi gdzieś umknie i rozstaniemy się na kolejne kilka lat. Czy to nie zamienia się w coś, czego zawsze chciałem unikać? Przywiązanie? Cholera jasna...
- Dlaczego to nie wybucha? - warknąłem w stronę stojącego obok pirotechnika, który z zamyśloną miną przyglądał się guzikowi.
Wciąż kątem oka przyglądałem się Corrinne. Trochę podniosła ton, huh, chyba się zdenerwowała. A, co mi tam...
- Hej wy tam! Gołąbeczki! - wypaliłem w stronę dwójki, z widoczną ironią i zdenerwowaniem w głosie. Jak wyrwani z transu spojrzeli na moją nad wyraz rozbawioną twarz.
- Ja ci kurwa dam gołąbeczki... - wymruczała pod nosem Corri, już podrywając się do podejścia i zapewne przywalenia mi w policzek.
W tym momencie przerwał nam huk strzału. Pewnie nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wystrzelona kulka dosłownie zetknęła się z moim policzkiem. Niczym przysporzony o zawał, chwyciłem się za nieco szczypiącą część ciała.
- Kevin?! - zanim się obejrzałem, Corrinne już doszła do mnie.
Od jakiegoś czasu praktycznie cały zespół przyglądał się naszej dwójce z wyraźnym lenny face'em na pyskach. Jakby coś to... Boże. Cholera. Jasna. No. Nie. Czy oni wszyscy...
- Za dużo romansów się naoglądali - warknąłem pod nosem sam do siebie, ignorując widocznie zatroskaną dziewczynę stojącą obok. Wypatrywałem osoby, lub stworzenia celującego w naszą stronę. W końcu latające pociski nie biorą się znikąd. Nie minęło kolejne pięć sekund a zza jednego z budynków wyszła spora grupka... Ta, zbuntowani. Mogłem się spodziewać. Dwie, dosyć charakterystyczne postacie, jak dla osoby mojej rangi. Doprawdy? Żeby aż dwa klany się rzucały? Wyszedłem owemu "zagrożeniu" na przeciw, mimo wszystko na pysku mając delikatny uśmiech. Nawet nie było mowy o jakimkolwiek strachu...
- Mogłybyście chociaż raz dać sobie spokój - prychnąłem widocznie rozbawiony zaistniałą sytuacją. - Z tego co widzę, lubicie pakować się w ostre kłopoty... - dodałem nieco ciszej, przeładowując towarzyszącą mi broń. - Lecz skoro już tu przybyliście... - westchnąłem, dając znak jednemu z przełożonych, aby przysłał posiłki. - Zabawmy się...
Spojrzałem kątem oka na Corrinne, która z tego co wywnioskowałem cały czas słuchała wszystkiego co mówię. Posłałem jej uśmiech.
- Lepiej trzymaj się blisko mnie, księżniczko... - wypaliłem, po krótkiej chwili milczenia, na twarzy mając lenny face'a.
<Corri?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz